Pierwsza - Kulinarna - pocztówka z Mazur
W strugach deszczu, szosą mknęliśmy do domu! Wróciłam i po upraniu 3 pełnych pralek ciuchów wreszcie zgrałam zdjęcia i postanowiłam napisać kilka słów.
Pierwszą pocztówką z wakacji będzie wspomnienie regionalnych wspaniałości kulinarnych oraz tego co między innymi pojawiło się na naszym stole.
Tuż po przyjeździe do naszych Gospodarzy zostaliśmy ugoszczeni pyszną pomidorówką oraz dostaliśmy słoik miodku z własnej pasieki. Przezornie zaopatrzyłam się w biały ser i moje pierwsze śniadanie wyglądało następująco:
chałka z miejscowej piekarniki (wspaniała, wilgotna, lekko gliniasta...), biały ser polany miodem oraz kubas pigwowo-cytrynowej herbaty oczywiście z miodem gdyż pogoda raczej przeziębieniom niż plażowaniu sprzyjała.
Dnia drugiego, a była to sobota, Gospodarze zawitali do nas z talerzem wędzonych sielaw... Małżon tradycyjnie wzgardził co mnie i Córcię bardzo ucieszyło gdyż rybki były świeżutkie, przez gospodarza wędzone, w smaku idealne! nie za słone, w sam raz!!! Rybki jadłam dni kilka rozkoszując się za każdym razem na co mąż krzyczał, że znowu ryba pachnę... Niewdzięcznik!
Żywiliśmy się grillowo, z małą przerwą na pizzę w Mikołajkach, taką jakiej nikt prócz mnie nie chciał, ze szpinakiem, czosnkiem i fetą. Prócz kiełbasek królował big szaszłyk z karkówki, cebuli i papryki, grillowana cukinia oraz ziemniaczki. Do tych ostatnich wykorzystałam folię aluminiową, obrane młode ziemniaczki, talarki cebuli, przyprawy, sól oraz masło. Wszystko zawinięte piekło się do miękkości. Ehhh pyszne było...
Wspomnień mam trochę , zdjęć kilka a jutro znowu do pracy. Nie chciało mi się wracać ale co zrobić.
W następnych dniach zapraszam na pocztówki twórcze, podróżnicze i książkowe, bo poczytać miałam kiedy.
Pierwszą pocztówką z wakacji będzie wspomnienie regionalnych wspaniałości kulinarnych oraz tego co między innymi pojawiło się na naszym stole.
Tuż po przyjeździe do naszych Gospodarzy zostaliśmy ugoszczeni pyszną pomidorówką oraz dostaliśmy słoik miodku z własnej pasieki. Przezornie zaopatrzyłam się w biały ser i moje pierwsze śniadanie wyglądało następująco:
chałka z miejscowej piekarniki (wspaniała, wilgotna, lekko gliniasta...), biały ser polany miodem oraz kubas pigwowo-cytrynowej herbaty oczywiście z miodem gdyż pogoda raczej przeziębieniom niż plażowaniu sprzyjała.
Dnia drugiego, a była to sobota, Gospodarze zawitali do nas z talerzem wędzonych sielaw... Małżon tradycyjnie wzgardził co mnie i Córcię bardzo ucieszyło gdyż rybki były świeżutkie, przez gospodarza wędzone, w smaku idealne! nie za słone, w sam raz!!! Rybki jadłam dni kilka rozkoszując się za każdym razem na co mąż krzyczał, że znowu ryba pachnę... Niewdzięcznik!
Żywiliśmy się grillowo, z małą przerwą na pizzę w Mikołajkach, taką jakiej nikt prócz mnie nie chciał, ze szpinakiem, czosnkiem i fetą. Prócz kiełbasek królował big szaszłyk z karkówki, cebuli i papryki, grillowana cukinia oraz ziemniaczki. Do tych ostatnich wykorzystałam folię aluminiową, obrane młode ziemniaczki, talarki cebuli, przyprawy, sól oraz masło. Wszystko zawinięte piekło się do miękkości. Ehhh pyszne było...
Wspomnień mam trochę , zdjęć kilka a jutro znowu do pracy. Nie chciało mi się wracać ale co zrobić.
W następnych dniach zapraszam na pocztówki twórcze, podróżnicze i książkowe, bo poczytać miałam kiedy.
I ja też tam byłam, miód i herbatę z pigwy piłam:))) Fajnie, że byliście i cieszę się, że masz dobre wspomnienia.
OdpowiedzUsuńDo zobaczenia na Mazowszu:)))
Ale zazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńfajnie, że Ci się wakacje udały; niektóre potrawy muszę przyznać ciekawe - nigdy nie jadłam białego sera z miodem?!,ale ziemniaczki wyglądają przepysznie nawet teraz na śniadanie bym zjadła ;)
OdpowiedzUsuńoby powrót do pracy był spokojny :))) Pozdrawiam
grillowe żywienie - bosko!
OdpowiedzUsuńchętnie poczytam i pooglądam kolejne wiesci z wyprawy:)
OdpowiedzUsuńtaką rybkę to bym zjadła :)
OdpowiedzUsuń