Całkiem nie kulinarnie mi...
Kwintesencją tego co chcę napisać jest tytuł posta. Cóż, mam ostatnio kryzys twórczy pod każdym możliwym względem także kulinarnym.
Sporo milczałam. Nie mogę jakoś pozbierać się odkąd nie mam już u siebie Blond Chłopca. To właściwie już trzeci tydzień. Był chyba moją mobilizacją do porannego wstawania, sprzątania kilka razy w tygodniu czy przygotowywania regularnych obiadów... teraz Blondyneczka wyczerpuje mnie na maxa. Jestem jej jedyną formą zabaw. Nie mam żadnej odskoczni i jeszcze ten brak sił... wczoraj miałam chęć do różnych rzeczy ale po nocnych burzach i dzisiejszym porannym padaniu oraz chmurach na niebie znowu nic mi się nie chce i boli mnie głowa. Narzekam strasznie ale to dlatego, że chcę się chyba usprawiedliwić.
Poza tym perspektywa tych zmian... przeraża mnie powrót do pracy i reorganizacja życia. Nie wyobrażam sobie jak dam radę prowadzić dom, pracować i odbierać córcię!!! Wiem, że ludzie tak normalnie funkcjonują ale ja się boję.
A co do pracy to byłam tam pozałatwiać wszystkie sprawy w ubiegłą środę. Udało mi się w miarę sprawnie poskładać podania i wnioski, i w nagrodę zakupiłam moje wypatrzone sandały. Czekałam na taka okazję dwa lata. Przeceny pozwoliły zrealizować marzenie.
Blondyneczka ostatnio często bywa u babci tzn. u mamy Małżona. Fajnie jest patrzeć jak dobrze się tam czuje ale i czasem mi smutno bo wiem, że moją mamę, gdyby żyła, też pewnie by tak lubiła. Na szczęście ma choć jedną babcię a ja dzięki temu raz na jakiś czas mogę sobie odpocząć czy na spokojnie załatwić to i owo.
A teraz będę chwalić... Małżona mego kochanego!!! z uwagi na mój brak weny i jak pisałam wcześniej brak sił w weekend zostałam odciążona pod względem obiadowo sprzątaniowym. Po niedzielnych zakupach ja odkurzyłam, mąż umył podłogi i jeszcze zrobił pyszne warzywne risotto, tzn. takie troszkę pseudo risotto ale tak czy siak bardzo smaczne. Zdjęcia zrobiłam i jak będę miała chwilkę przepisik zamieszczę bo wart jest wypróbowania.
Na tym kończę. Niebawem przyjść ma moja podopieczna, też blondyneczka i niestety tak jak i Blondas płci męskiej niezbyt grzeczna dziewczynka ze skłonnością do histerii.
PS. A teraz najprawdziwsza prawda. Wszystko to przez Harry'ego Pottera, który czas mi pożera :) czytam aktualnie szósty tom i bardzo się staram zdążyć z przeczytaniem całej serii do końca sierpnia :)
PS2. Odkryłam na nowo chałwę waniliową w czekoladzie i żyć bez niej nie mogę :) cóż, ciężko być chałwolubem i słodyczopochłaniaczem :)
Sporo milczałam. Nie mogę jakoś pozbierać się odkąd nie mam już u siebie Blond Chłopca. To właściwie już trzeci tydzień. Był chyba moją mobilizacją do porannego wstawania, sprzątania kilka razy w tygodniu czy przygotowywania regularnych obiadów... teraz Blondyneczka wyczerpuje mnie na maxa. Jestem jej jedyną formą zabaw. Nie mam żadnej odskoczni i jeszcze ten brak sił... wczoraj miałam chęć do różnych rzeczy ale po nocnych burzach i dzisiejszym porannym padaniu oraz chmurach na niebie znowu nic mi się nie chce i boli mnie głowa. Narzekam strasznie ale to dlatego, że chcę się chyba usprawiedliwić.
Poza tym perspektywa tych zmian... przeraża mnie powrót do pracy i reorganizacja życia. Nie wyobrażam sobie jak dam radę prowadzić dom, pracować i odbierać córcię!!! Wiem, że ludzie tak normalnie funkcjonują ale ja się boję.
A co do pracy to byłam tam pozałatwiać wszystkie sprawy w ubiegłą środę. Udało mi się w miarę sprawnie poskładać podania i wnioski, i w nagrodę zakupiłam moje wypatrzone sandały. Czekałam na taka okazję dwa lata. Przeceny pozwoliły zrealizować marzenie.
Blondyneczka ostatnio często bywa u babci tzn. u mamy Małżona. Fajnie jest patrzeć jak dobrze się tam czuje ale i czasem mi smutno bo wiem, że moją mamę, gdyby żyła, też pewnie by tak lubiła. Na szczęście ma choć jedną babcię a ja dzięki temu raz na jakiś czas mogę sobie odpocząć czy na spokojnie załatwić to i owo.
A teraz będę chwalić... Małżona mego kochanego!!! z uwagi na mój brak weny i jak pisałam wcześniej brak sił w weekend zostałam odciążona pod względem obiadowo sprzątaniowym. Po niedzielnych zakupach ja odkurzyłam, mąż umył podłogi i jeszcze zrobił pyszne warzywne risotto, tzn. takie troszkę pseudo risotto ale tak czy siak bardzo smaczne. Zdjęcia zrobiłam i jak będę miała chwilkę przepisik zamieszczę bo wart jest wypróbowania.
Na tym kończę. Niebawem przyjść ma moja podopieczna, też blondyneczka i niestety tak jak i Blondas płci męskiej niezbyt grzeczna dziewczynka ze skłonnością do histerii.
PS. A teraz najprawdziwsza prawda. Wszystko to przez Harry'ego Pottera, który czas mi pożera :) czytam aktualnie szósty tom i bardzo się staram zdążyć z przeczytaniem całej serii do końca sierpnia :)
PS2. Odkryłam na nowo chałwę waniliową w czekoladzie i żyć bez niej nie mogę :) cóż, ciężko być chałwolubem i słodyczopochłaniaczem :)
oj Małżon wspiera a to najważniejsze!
OdpowiedzUsuńdopinguję w czytaniu- szkoda że doba taka krótka.
a chałwa... ech też swego czasu byłam od niej uzależniona;)
Miśku, tzn. Wiewióro trzymaj się! Tak czułam, że coś nie halo... trzymaj się Kochana, myślę o Was codziennie. No prawie codziennie, jeśli tylko nie śpię w PKSie, to myślę, gdy jestem tuż a Pałacem;)
OdpowiedzUsuńJa już jestem po przeczytaniu wszystkich częściach Harrego. Powodzenia w czytaniu:))
OdpowiedzUsuń