Diabelnie trudna sobota i Burgery z serem pleśniowym
Miała to być bardzo udana sobota... no właśnie miała ale coś się pokiełbasiło.
Rześka i pełna sił wstałam o 6ej po bardzo przespanej nocy. Cud miód innymi słowy. w samotności zrobiłam sobie mleko owsiane nastawiłam owsiany jogurt i przygotowałam zapiekankę ryżowo owocową na śniadanie. Niestety już od godziny 9ej wszystko się zmieniło. Syn zaczął co i rusz ryczeć, Małżon wstał lewą nogą a raczej nadal chory i z boląca głową, Córcia rozbrykana i w miarę grzeczna ale za to z dziwnymi pomysłami. I ja w tym wszystkim próbująca ogarnąć siebie, dom i gotowanie.
Na dodatek Blondaska od dwóch dni je dziwne rzeczy a konkretnie żuje papier, raz jakieś opakowanie, raz wachlarzyk, a dzisiaj ręcznik papierowy, a potem słyszę, że brzuch boli.
Małżon pojechał pełen żalu, o zakupy w weekend, na targ po marchewkę i do sklepu po mąkę na chleb, dla niego żeby nie było. Wrócił milczący i uszczypliwy, zero przytulactwa itp.
Co do Syncia to ani wczoraj, ani przedwczoraj nie jadłam nic co mogłoby mu zaszkodzić. Czytam namiętnie etykiety i po prostu nie mam pojęcia o co come one?! bo chyba kolejne dolegliwości po poniedziałkowym króliku to już za późno... nie wiem sama... jestem rozbita, zła, szkoda mi Malucha niesamowicie i mam wyrzuty sumienia za każdym razem gdy boli go brzuszek i ma nowy wysyp. Po króliku go zsypało na drugi dzień i ryczał cały wtorek. Dzisiaj ma nowe krostki i to prawie po całości. Jeszcze tylko pieczywko chrupkie mi przychodzi do głowy... skusiłam się wcześniej przeczytawszy etykietę, na której nie znalazłam nic zdrożnego. Może to był błąd??? Mówię Wam czasami ciężko mi w tym wszystkim się połapać.
A dzisiejszym apogeum był obiad. Wreszcie udało mi się przygotować coś nowego, pitrasiłam między płakusianem maluszka i okazało się, że nie smakowało. Moje starania poszły na marne i nie mam co zrobić z 3ma burgerami...
Skorzystałam z przepisu Gordona Ramsaya z "Kuchni świata". Okazało się, że próby przemycenia czegoś czego Małż nie bardzo lubi nie powinny mieć miejsca. Jak orzekł jedząc burgera "smakuje mu szczypiorkiem i stęchlizną"... ja niestety spróbować nie mogłam ale wiem, że to co przygotowałam pachnie świetnie i nie ma co tam nie smakować! oceńcie sami, przyrządźcie, posmakujcie i napiszcie... Małżona ocena obiektywna dla mnie nie jest :(
aaaa zapomniałam dodać, że Córci smakowało :)
Jutro zapraszam na Testowanie produktów pewnej firmy, z jakimi wczoraj miałam okazję się zapoznać oraz na Ryżową zapiekankę śniadaniową.
BURGERY Z SEREM PLEŚNIOWYM
500 g mielonego, wołowego, chudego mięsa
1/2 małej, czerwonej cebulki
50 g pokruszonego sera pleśniowego
1/2 pęczka szczypiorku (u mnie 1/4)
kilka kropli sosu Tabasco
1 łyżeczka sosu Worcester
1/2 łyżeczki musztardy angielskiej
sól, pieprz
oliwa z oliwek
Wszystkie składniki prócz oliwy łączymy w misce. Doprawiamy solą i pieprzem. Przykrywamy folią śniadaniową i wkładamy na kilka godzin do lodówki.
Rozgrzewamy patelnie grillową, wilgotnymi dłońmi odrywamy kawałki masy i formujemy płaskie kotlety. Smarujemy je oliwą i smażymy na patelni z każdej strony po ok 4-5 minut.
Kotlety wkładamy do pysznych pszennych bułek razem z sałatą, pomidorami i ogórkiem, ketchup też się przyda. A bułeczki upiekłam z przepisu Liski oczywiście. Puszyste i pyszne!!!
Rześka i pełna sił wstałam o 6ej po bardzo przespanej nocy. Cud miód innymi słowy. w samotności zrobiłam sobie mleko owsiane nastawiłam owsiany jogurt i przygotowałam zapiekankę ryżowo owocową na śniadanie. Niestety już od godziny 9ej wszystko się zmieniło. Syn zaczął co i rusz ryczeć, Małżon wstał lewą nogą a raczej nadal chory i z boląca głową, Córcia rozbrykana i w miarę grzeczna ale za to z dziwnymi pomysłami. I ja w tym wszystkim próbująca ogarnąć siebie, dom i gotowanie.
Na dodatek Blondaska od dwóch dni je dziwne rzeczy a konkretnie żuje papier, raz jakieś opakowanie, raz wachlarzyk, a dzisiaj ręcznik papierowy, a potem słyszę, że brzuch boli.
Małżon pojechał pełen żalu, o zakupy w weekend, na targ po marchewkę i do sklepu po mąkę na chleb, dla niego żeby nie było. Wrócił milczący i uszczypliwy, zero przytulactwa itp.
Co do Syncia to ani wczoraj, ani przedwczoraj nie jadłam nic co mogłoby mu zaszkodzić. Czytam namiętnie etykiety i po prostu nie mam pojęcia o co come one?! bo chyba kolejne dolegliwości po poniedziałkowym króliku to już za późno... nie wiem sama... jestem rozbita, zła, szkoda mi Malucha niesamowicie i mam wyrzuty sumienia za każdym razem gdy boli go brzuszek i ma nowy wysyp. Po króliku go zsypało na drugi dzień i ryczał cały wtorek. Dzisiaj ma nowe krostki i to prawie po całości. Jeszcze tylko pieczywko chrupkie mi przychodzi do głowy... skusiłam się wcześniej przeczytawszy etykietę, na której nie znalazłam nic zdrożnego. Może to był błąd??? Mówię Wam czasami ciężko mi w tym wszystkim się połapać.
A dzisiejszym apogeum był obiad. Wreszcie udało mi się przygotować coś nowego, pitrasiłam między płakusianem maluszka i okazało się, że nie smakowało. Moje starania poszły na marne i nie mam co zrobić z 3ma burgerami...
Skorzystałam z przepisu Gordona Ramsaya z "Kuchni świata". Okazało się, że próby przemycenia czegoś czego Małż nie bardzo lubi nie powinny mieć miejsca. Jak orzekł jedząc burgera "smakuje mu szczypiorkiem i stęchlizną"... ja niestety spróbować nie mogłam ale wiem, że to co przygotowałam pachnie świetnie i nie ma co tam nie smakować! oceńcie sami, przyrządźcie, posmakujcie i napiszcie... Małżona ocena obiektywna dla mnie nie jest :(
aaaa zapomniałam dodać, że Córci smakowało :)
Jutro zapraszam na Testowanie produktów pewnej firmy, z jakimi wczoraj miałam okazję się zapoznać oraz na Ryżową zapiekankę śniadaniową.
BURGERY Z SEREM PLEŚNIOWYM
500 g mielonego, wołowego, chudego mięsa
1/2 małej, czerwonej cebulki
50 g pokruszonego sera pleśniowego
1/2 pęczka szczypiorku (u mnie 1/4)
kilka kropli sosu Tabasco
1 łyżeczka sosu Worcester
1/2 łyżeczki musztardy angielskiej
sól, pieprz
oliwa z oliwek
Wszystkie składniki prócz oliwy łączymy w misce. Doprawiamy solą i pieprzem. Przykrywamy folią śniadaniową i wkładamy na kilka godzin do lodówki.
Rozgrzewamy patelnie grillową, wilgotnymi dłońmi odrywamy kawałki masy i formujemy płaskie kotlety. Smarujemy je oliwą i smażymy na patelni z każdej strony po ok 4-5 minut.
Kotlety wkładamy do pysznych pszennych bułek razem z sałatą, pomidorami i ogórkiem, ketchup też się przyda. A bułeczki upiekłam z przepisu Liski oczywiście. Puszyste i pyszne!!!
Ja bym z chęcią zjadła takiego burgera, ale niestety na razie ser pleśniowy muszę omijać szerokim łukiem :(
OdpowiedzUsuńWspółczuję ciężkiego dnia, trzymam kciuki, aby jutrzejszy był o niebo lepszy :) Ile ja bym dała, żeby zjeść serek pleśniowy ;), a niektórzy jeszcze wybrzydzają ;) Robisz jogurt owsiany z tego przepisu, który jest u mnie na blogu czy z innego? Jak efekty?
OdpowiedzUsuńUwielbiam burgery, szczególnie przyrządzone w tak ciekawy sposób :)
OdpowiedzUsuńOj tak, już widzę, że to coś dla mnie:) W ogóle bardzo miło u Ciebie no i apetycznie:) pzdr Asia
OdpowiedzUsuń