Grecki gulasz z wieprzowej szynki i Lipiec
Mamy lipiec, kiedy przyszedł tego nie wiem, nagle jedynka zjawiła się w kalendarzu. Z lipcem przyszły prawdziwe wakacje i pierwsze córciowe letnie przeziębienie z temperaturą, przyszły też zajęcia w Domu Kultury, które ją pewnie w tym tygodniu już ominą. Nawet słoneczko wyszło tylko co z tego gdy weny mi brak.
Nie mam ostatnio żadnej motywacji do pisania, wkurza mnie to, że moje zamiłowanie do prowadzenia bloga szlag trafia. Cztery lata przelewam tutaj swoje myśli, doświadczenia w domu i kuchni, staram się by było ciekawie i smacznie, i coraz ładniej, wprowadzam zmiany a tak naprawdę nic się nie zmienia. Czuję jakbym utknęła w miejscu. Pisanie bloga samej dla siebie przez cztery lata... pewnie można ale mnie coraz mniej bawi. Mam wiernych kilku czytelników zostawiających ślad po sobie i im dziękuję.
Jest mi szczególnie smutno gdy widzę, jak inni blogerzy dostają szanse by się rozwijać, robią konkursy, mają sponsorów, są zapraszani na warsztaty. Ja, mimo wielkiego wysiłku jaki wkładam w bloga, czasu jaki mu poświęcam, pasji jaką w niego przelewam, nadal jako autorka bloga pozostaję niezauważona i jest to dla mnie przykre, nie do końca zrozumiałe.
Niestety prawda jest tak, że na płacenie po kilkaset złoty za warsztaty mnie nie stać. Świadomość, że tak wiele z warsztatów wyniosłam wiedzy i umiejętności, i to się może więcej nie powtórzyć (bo ileż takich warsztatów można wygrywać w konkursach?!?) dobija mnie! Nastała stagnacja. W perspektywie jedynie tydzień na Mazurach, może odwiedziny w Domu Mokoszy w sierpniu a tak tylko z wózkiem w te i z powrotem, tym razem do klubiku.
Nie mam ostatnio żadnej motywacji do pisania, wkurza mnie to, że moje zamiłowanie do prowadzenia bloga szlag trafia. Cztery lata przelewam tutaj swoje myśli, doświadczenia w domu i kuchni, staram się by było ciekawie i smacznie, i coraz ładniej, wprowadzam zmiany a tak naprawdę nic się nie zmienia. Czuję jakbym utknęła w miejscu. Pisanie bloga samej dla siebie przez cztery lata... pewnie można ale mnie coraz mniej bawi. Mam wiernych kilku czytelników zostawiających ślad po sobie i im dziękuję.
Jest mi szczególnie smutno gdy widzę, jak inni blogerzy dostają szanse by się rozwijać, robią konkursy, mają sponsorów, są zapraszani na warsztaty. Ja, mimo wielkiego wysiłku jaki wkładam w bloga, czasu jaki mu poświęcam, pasji jaką w niego przelewam, nadal jako autorka bloga pozostaję niezauważona i jest to dla mnie przykre, nie do końca zrozumiałe.
Niestety prawda jest tak, że na płacenie po kilkaset złoty za warsztaty mnie nie stać. Świadomość, że tak wiele z warsztatów wyniosłam wiedzy i umiejętności, i to się może więcej nie powtórzyć (bo ileż takich warsztatów można wygrywać w konkursach?!?) dobija mnie! Nastała stagnacja. W perspektywie jedynie tydzień na Mazurach, może odwiedziny w Domu Mokoszy w sierpniu a tak tylko z wózkiem w te i z powrotem, tym razem do klubiku.
A czy gotuję? o tak! i piekę by osłodzić swoje smutne myśli, sporo rzeczy już tu było, wracam do smaków sprawdzonych ale i odkrywam nowe. Tak jak ten gulasz, niby papryka, szynka, por, zwyczajnie ale już suszone śliwki nie tak do końca pospolicie! i ten zapach unoszący się w mieszkaniu. Wspaniałe danie nie tylko na zimne i deszczowe dni. Delikatne, rozpadające się wręcz mięso, gęsty, smakowity sos, czego chcieć więcej do ryżu czy kaszy?
Przepis pochodzi z "Kulinarnych wypraw Jamiego".
Grecki gulasz z wieprzowej szynki
1,2 szynki wieprzowej, pokrojonej w kostkę o boku 4 cm
125 ml greckiego czerwonego wina ( mnie zwykłe)
1 łyżka octu winnego
1 duży posiekany por
2 czerwone papryki, grubo pokrojone
2 marchewki, pokrojone w plastry
1 łyżeczka suszonego oregano
sól, pieprz
2 łyżki przecieru pomidorowego
200 g miękkich, pokrojonych na kawałki suszonych śliwek
sok z 1 cytryny
mały pęczek natki pietruszki
oliwa
W dużym garnku podgrzewamy oliwę, dodajemy szynkę i podsmażamy ok 10 minut by się ze złociła.
Dolewamy wino i ocet i dusimy ok 5 minut. Przekładamy mięso do miski a do garnka wlewamy kolejną porcję oliwy. Powoli smażymy na niej pora, paprykę, marchewki i oregano. Po ok 10 minutach gdy warzywa już zmięknął mięso z powrotem wrzucamy do garnka. Całość doprawiamy sola, pieprzem, dorzucamy przecier i wlewamy tyle wody by przykryła wszystkie składniki i doprowadzamy do wrzenia. Zmniejszamy ogień, przykrywamy garnek i dusimy ok 2 godzin. Wtedy dodajemy śliwki i całość gotujemy bez przykrywki jeszcze 40 minut by sos odparował.
Próbujemy, doprawiamy sokiem z cytryny, dodajemy posiekana natkę.
Głowa do góry! Mi to bardzo brakuje Twoich wpisów ostatnio! No a poza tym masz fantastyczną książkę kucharską (przez 4 lata to juz taka porzadna), poznałaś świetnych ludzi, wygrywasz coś zawsze;) pokazujesz nawet anonimowym czytelnikom jak fajnie i zdrowo można gotować dzieciom i nie tylko:) a tak to zaraz znajdą się hejterzy i bedą pisać ze się sprzedałaś czy coś...:))))a tak btw u Ciebie jest przytulnie jak w kuchni:)))
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za te słowa! wiesz ja dużo ostatnio o tym wszystkim myślę i rzeczywiście banery, nachalne reklamy, tego nigdy nie brałam pod uwagę, natomiast wpisy będące moimi relacjami z użytkowania czy warsztatów, zawsze chętnie pisałam jako kolejne doświadczenie kulinarne. Chciałabym się rozwijać w kulinarnym kierunku, powiązać z kulinariami swoja przyszłość, dlatego tak mi ciężko ostatnio.
UsuńA przytulnie u mnie jest mówisz... no chyba jest i w kuchni i staram się żeby tak było na blogu :)
Wiem o czym mówisz, to nie są mi obce myśli ale jestem pewna że są ludzie którzy cenią cię za to kim jesteś tu w blogowym światku.
OdpowiedzUsuńNie daj się pognębić. pozdrawiam ciepło!
dziękuję Ci za słowa otuchy :)
Usuńwygląda bardzo smakowicie:)
OdpowiedzUsuńWiewióro, no kto jak nie TY???
OdpowiedzUsuńPrzytulam wirtualnie!
Koty spadają na 4 łapy.Wiewióry nigdy nie spadają.Kita do góry!
OdpowiedzUsuńhe he jak Ty coś powiesz... kita w górze i tańczę na rurze... tak mi sie zrymowało :P
UsuńWitam serdecznie! Smutno mi sie zrobiło jak przeczytałam Pani wpis, jestem czytelniczką "wiewiórczego" bloga od przeszło 2 lat i przyznam szczerze, że nigdy nie dodałam postu. Ten jest pierwszy. Bardzo lubię tu wchodzić ze względu na naturalność nie ma tu sztucznych wymuskanych zdjęć bijących w oczy od photoshopa(czy innych podobnych programów), a Pani opowieści o życiu codziennym, dzieciach, problemach czasami mnie rozbrajają (w pozytywnym znaczeniu:)). Obserwując ten wyścig blogowych szczurków :) jest Pani prawdziwą perełką! Tak trzymać! Pozdrawiam ciepło. Iza
OdpowiedzUsuńPani Izo bardzo,bardzo dziękuję za ten komentarz, od razu poczułam się lepiej czytając Pani słowa! Miło mi wiedzieć, że Pani czyta i lubi do mnie zaglądać:) dziękuję!!!
Usuń