Orkiszowo-zytni chleb z siemieniem lnianym, na zakwasie
Pracuję.
Od poniedziałku wróciłam do Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Warszawskiego.
Nowe obowiązki, stare miejsce. Po trzecim dniu wreszcie mam poczucie, że wiem co robić, że mogę w coś się zaangażować, że chyba podołam choć wszystko tak nowe.
Najbardziej irytują dojazdy, półtorej godziny w jedną stronę a jak jest korek to znacznie dłużęj.
Przeraża fakt, że nie wyrabiam sie z praniem, zmywaniem, gotowaniem o odkurzeniu nie wspomnę, nie mam na to czasu, szczególnie, że w tym tygodniu do zaliczenia mieliśmy zebranie w szkole i jeszcze czeka nas lekarz.
Wiedząc o tym, że pewnie będzie mi ciężko poczyniłam weekendowe, kulinarne przygotowania.
Powstały słodkości w sam raz do śniadaniówki, ciasto z owocami, kotleciska a także chleb.
Pyszny, okrągły, chrupiący bochen.
Recepturę odrobinę zmienioną zaczerpnęłam z książki "O chlebie" Elizy Mórawskiej.
Wcześniej, jak się okazało, korzystałam już z tego przepisu ponieważ był na blogu "Pracownia wypieków" ale to nic. Bochen wart upieczenia!!!
Orkiszowo-żytni chleb z siemieniem lnianym, na zakwasie
zaczyn:
100 g żytniego zakwasu
200 g mąki pszennej pełnoziarnistej (w oryg. orkiszowej)
100 ml wody
Składniki mieszamy i zostawiamy pod przykryciem na 12 godzin.
30 g siemienia lnianego
60 g wody
Siemię zalewamy woda i odstawiamy.
Gdy zaczyn jest gotowy łączymy go z siemieniem i reszta składników:
10 g świeżych drożdży
100 g żytniej maki chlebowej typ 720
400 g maki orkiszowej typ 630
210 ml wody
1 łyżeczka miodu
1,5 łyżeczki soli
Przy pomocy rąk lub haka zagniatamy ciasto. Będzie dość zwarte.
Formujemy kulę, wkładamy do naoliwionej miski i zostawiamy na półtorej godziny pod przykryciem.
Po tym czasie ciasto powinno potroić objętość.
Z ciasta formujemy bochenek, u mnie był okrągły. Przekładamy go do koszyczka wysypanego mąką (lub durszlaka wyłożonego ściereczką obsypana mąką). Chleb powinien wyrastać ok. 45 minut.
Nagrzewamy piekarnik z kamieniem do pizzy lub z blachą do 230 st.C. Na dnie pieca umieszczamy metalową miseczkę z wodą.
Gdy chleb wyrośnie szybko przerzucamy go na rozgrzany kamień lub blachę (wyłożoną papierem do pieczenia).
Chleb pieczemy ok 30 minut, po 10 zmniejszamy temp. do 210 st.C.
Bochenek po upieczeniu powinien być rumiany i wydawać głuchy odgłos gdy w niego popukamy.
Upieczony chleb, jeszcze gorący, smarujemy wodą.
Piękny bochen! Powodzenia w ogarnianiu nowej rzeczywistości, jestem pewna, że sobie poradzisz. Początki zawsze bywają trudne. Uściski!
OdpowiedzUsuńDasz radę! Czasem nosem się będziesz podpierać ale dasz radę! I w końcu nauczysz się nowego trybu i inaczej organizować i wszystko będzie śmigać:)
OdpowiedzUsuńJest genialny! :>
OdpowiedzUsuńPiękny, zdrowy, wiejski bochen. Poproszę taki na parapetówę :D :D :D Resztę listy życzeń prześlę w mailu ;)
OdpowiedzUsuńCo do pracy - to aż boli, jak piszesz - to musi być bardzo trudne, powrót po tak długim czasie do pracy....
Ja pamiętam, jak po urlopie wychowawczym wróciłam do redakcji - było mi ciężko, ale ja jeździłam samochodem, mama i tata zajmowali się Jagódką. A potem przyszła własna firma i teraz własnie zamiast pracowac, to ja siedze i przeglądam fb i blogi!
Uciekam lepić !!! ;)
kochana tylko kiedy ta parapetówka?!? chlebek masz jak w banku :)
UsuńAlez piękna kopułka .... śliczny kształt Ci wyszedł:) i na pewno pyszny:)
OdpowiedzUsuńdzięki :) był smakowity!
Usuń