Muffinki migdałowo-czekoladowe na pocieszenie.
Cóż jest najlepsze na pocieszenie po traumatycznych wydarzeniach??? oczywiście muffinki!!! dnia któregoś gdy wracałyśmy z przedszkola w autobusie miałyśmy niemiłą przygodę. Kierowca podobno nas nie zauważył i przyciął w drzwiach, gdy ruszył ja się oswobodziłam i do niego poleciałam, oczywiście z ryczącą Blondaską na rękach. Zwróciłam facetowi uwagę i na szczęście nas wypuścił. Córcia wspomina i nie chce zbytnio już jeździć tym środkiem transportu... Kiedy wróciłyśmy musiałam upiec małe co nieco a oto efekt.
2 szkl.mąki pszennej
3/4 szklanki cukru
1/4 łyżeczki cynamonu
3 łyżki tartych migdałów
szczypta soli
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
1/4 tabliczki bardzo gorzkiej czekolady (70-90%)
1 szklanka mleka
1 jajko
100 g masła roślinnego
Piekarnik nagrzewamy do 180 st.C. Formę do muffinek wykładamy papilotkami lub smarujemy masłem.
Suche składniki (oprócz jednej łyżki migdałów) wsypujemy do miski i mieszamy.
Masło rozpuszczamy i studzimy. Łączymy z jajkiem i mlekiem. Mokre składniki dodajemy do suchych. Mieszamy i po wymieszaniu przekładamy do foremek. Każde ciastko posypujemy pozostałymi migdałami.
Pieczemy ok. 25 minut. Czy są upieczone sprawdzamy patyczkiem.
na takie nie miłe przygody słodkości są najlepsze;)
OdpowiedzUsuńAle pięknie ci wyrosły:))) Blondasek chyba się zajadał, co?
OdpowiedzUsuńskoro z czekoladą, to na pewno zdołały poprawić humor :)
OdpowiedzUsuńMuffiny na poprawę humoru to lubi chyba każdy :)
OdpowiedzUsuńNa takie przygody to jedyny ratunek :) Blondasek pochłaniał bo muffinkowy z niej potworek :)
OdpowiedzUsuńna pocieszenie najlepsze sa muffinki:)
OdpowiedzUsuń