Śledzie marynowane Inlagd sill i chwilowe zaniechanie
I po Świętach... miło było, leniwie i rodzinnie. Dzieciaki szczęśliwe bo Mikołaj dopisał. Furorę zrobiła drewniana kolejka z szynami. Panowie zalegali na dywanie w jej towarzystwie, Córcia również się nią bawiła, drugi prezent idealnie nadawał się do "naprawiania" torów bo była to skrzynka z narzędziami. Słowa ciuchcia i śrubka powtarzały się średnio co minutę :)
I do mnie zawitał Brodaty. Kubas, łopatka do odwracania czeguś na patelni, kolczyki, czekolada i trufle czekoladowe (te co mi tak smakowały w Dzień Mamy) i książka... kucharska jak co roku, to tradycja już chyba. Tym razem Nigelli "Nigella ucztuje". Część przepisów się powtarza, kilka nowych już wpadło mi w oko. Niestety to kolejny przykład na to, że chyba za dużo książek kucharskich widziałam. Kiedyś każda jedna zachwycała. Od jakiegoś czasu wszędzie widzę "to już było". Ostatnio odpowiednio wielkie wrażenie zrobiła na mnie "Mała paryska kuchnia" Rachel Khoo. Ani Jamie, ani Nigella, ani wymarzony Pan Wilkinson nie zrobiły takiego wrażenia jak powinny.
Ale wróćmy do świat a raczej do potraw jakie przygotowałam. Było kilka newsów, oprócz ciasteczek korzennych, pierogów z wędzona śliwką pojawiły się też nowe dla nas śledzie marynowane rodem ze Szwecji. Przepis znalazłam u Lo. Marynata jest delikatna, warzywa chrupiące a i kawałki ryby bardzo smaczne. Polecam nie tylko na Święta ale i na imprezy wszelkiego typu.
I do mnie zawitał Brodaty. Kubas, łopatka do odwracania czeguś na patelni, kolczyki, czekolada i trufle czekoladowe (te co mi tak smakowały w Dzień Mamy) i książka... kucharska jak co roku, to tradycja już chyba. Tym razem Nigelli "Nigella ucztuje". Część przepisów się powtarza, kilka nowych już wpadło mi w oko. Niestety to kolejny przykład na to, że chyba za dużo książek kucharskich widziałam. Kiedyś każda jedna zachwycała. Od jakiegoś czasu wszędzie widzę "to już było". Ostatnio odpowiednio wielkie wrażenie zrobiła na mnie "Mała paryska kuchnia" Rachel Khoo. Ani Jamie, ani Nigella, ani wymarzony Pan Wilkinson nie zrobiły takiego wrażenia jak powinny.
Ale wróćmy do świat a raczej do potraw jakie przygotowałam. Było kilka newsów, oprócz ciasteczek korzennych, pierogów z wędzona śliwką pojawiły się też nowe dla nas śledzie marynowane rodem ze Szwecji. Przepis znalazłam u Lo. Marynata jest delikatna, warzywa chrupiące a i kawałki ryby bardzo smaczne. Polecam nie tylko na Święta ale i na imprezy wszelkiego typu.
A oprócz śledzi gliniany renifer autorstwa Córci sobie siedzi :) |
4 filety śledziowe (najlepiej matias, ale o prawdziwe jest trudno)
1 czerwona cebula (pokrojona w kostkę)
10 kulek ziela angielskiego (lekko zmiażdżonych)
3 listki laurowe
150 ml octu (zwykłego)
100 g cukru
1 średnia marchew (pokrojona 3-4 mm plastry)
150 ml wody
5 ziaren pieprzu (lekko zmiażdżonych)
Wszystko oprócz śledzi wkładamy do rondelka i zagotowujemy. Studzimy zalewę. Wymoczone śledzie kroimy na 3-4 cm kawałki i przekładamy do słoików.
Zalewamy marynatą razem z warzywami i przyprawami. Przechowujemy w lodówce do miesiąca.
Przez ten zwariowany czas chorób i świętowania kompletnie zaniechały mi się wszelkie cykle, wrócę do nich mam nadzieję już w styczniu... powiem więcej jakoś gotowanie mniej mnie kręci i sama nie wiem co o tym mysleć. Zresztą entuzjazmu wszelkiego we mnie za grosz...
Mam tą książkę, mam nadzieję, że sie spodoba, ja bardzo lubię.
OdpowiedzUsuń:) podoba mi się choć przyznam, że mi smutn0o gdy po raz kolejny widzę taki sam przepis na klopsiki czy keks czekoladowy :)
Usuń