Obiecanki cacanki
Znowu się nie ułożyło. Rozczarowanie goni rozczarowanie. Niby takie małe nic ale zabolało. Wczoraj Małżon wrócił z pracy o 20ej i poinformował mnie, że jutro czyli dzisiaj też pracuje. Oj trafiło mnie. Mamy bardzo mało czasu dla siebie. Widujemy się wieczorami godzinę lub dwie więc niedziele były dla nas i tylko dla nas. Niestety tak ważne dla mnie rytuały zostały zaburzone. Ani bułek na śniadanie, ani wspólnego obiadu. Smutno mi. Czuję się w takich chwilach niesamowicie samotna. Nie mam kogo zaprosić, albo znajomi mają za daleko, albo mają swoje rodziny, mamy, ojców i własne plany. U mnie w kółko tylko dom i dziecko. A propos dziecka zawezwałam dziś lekarza do Blondaski. Na szczęście to tylko infekcja wirusowa ale temperatura i kaszel nadal są. Mam zwolnienie do środy i coś czuję, że zwariuję próbując wciskać córce do buzi lekarstwa.
PALUCHY Z MAKIEM
275 g wody
4 łyżki płynnego miodu (dodałam 3)
500g białej pszennej mąki chlebowej
1 1/2 łyżeczki drożdży instant (u mnie 18 g świeżych)
2 łyżki mleka w proszku
2 łyżki miękkiego masła
2-3 łyżki niebieskiego maku
1 łyżeczka soli
1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania
W dużej misce mieszamy wodę z miodem, dosypujemy mąkę i drożdże, mieszamy całość. Dodajemy resztę składników (u mnie – resztę oprócz maku, którego użyłam jedynie do posypania paluchów przed pieczeniem) i gdy się połączą, zagniatamy gładkie ciasto. Zostawiamy je na godzinę do wyrośnięcia.
Następnie dzielimy na 5-7 części, formujemy kulki i zostawiamy je na 15 min pod przykryciem. Z każdej kulki formujemy wałek (nieco krótszy od długości blachy do pieczenia) i układamy je na naoliwionej blasze. Zostawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 45 minut.
Każdy "paluch" smarujemy roztrzepanym jajkiem (ja posypałam obficie makiem), wstawiamy do pieca i pieczemy ok. 20 minut w temperaturze 200C.
Dość narzekania. W ramach planów niedzielnych postanowiłam co prawda nie na śniadanie ale na podwieczorek upiec Paluchy z makiem prosto od Anny. Choć wyglądają całkiem inaczej niż te w oryginale to pachną i smakują wyśmienicie. Niestety blacha, na której piekłam okazała się za mała. Otrzymałam bułkowy blat typu pulchna pizza. Po podarciu wzdłuż szwów jak najbardziej nadaje się do konsumpcji w towarzystwie sera i kawy z mlekiem.
PALUCHY Z MAKIEM
275 g wody
4 łyżki płynnego miodu (dodałam 3)
500g białej pszennej mąki chlebowej
1 1/2 łyżeczki drożdży instant (u mnie 18 g świeżych)
2 łyżki mleka w proszku
2 łyżki miękkiego masła
2-3 łyżki niebieskiego maku
1 łyżeczka soli
1 jajko roztrzepane z 1 łyżką mleka do posmarowania
W dużej misce mieszamy wodę z miodem, dosypujemy mąkę i drożdże, mieszamy całość. Dodajemy resztę składników (u mnie – resztę oprócz maku, którego użyłam jedynie do posypania paluchów przed pieczeniem) i gdy się połączą, zagniatamy gładkie ciasto. Zostawiamy je na godzinę do wyrośnięcia.
Następnie dzielimy na 5-7 części, formujemy kulki i zostawiamy je na 15 min pod przykryciem. Z każdej kulki formujemy wałek (nieco krótszy od długości blachy do pieczenia) i układamy je na naoliwionej blasze. Zostawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 45 minut.
Każdy "paluch" smarujemy roztrzepanym jajkiem (ja posypałam obficie makiem), wstawiamy do pieca i pieczemy ok. 20 minut w temperaturze 200C.
Scenka rodzajowa prosto z pokoju Blondaska
Niech mała szybko wraca do zdrowia, a mama do formy! U nas też chorobowo znowu:/
OdpowiedzUsuńNiewiarygodne, że potrafią tak grzecznie leżeć! Chyba długo to nie trwało, co?
OdpowiedzUsuńU mnie szycie, samoloty i schab pieczony. Miła niedziela, oby to nie była cisza przed burzą...
rozlane paluchy mają klimat:D
OdpowiedzUsuńa Twoje kociaki są przesłodkie!
Pozdrawiam ciepło!
Nie łam się Wiewióro kochana !!Ja też w zasadzie "samotna matka" jestem.Męża w nocy oglądam,a właściwie domyślam się tylko,że to on (he,he)
OdpowiedzUsuńZa to mam fajnych kolegów ( ale jestem wredna dziś)
Cudnie pieczesz,czym wpędzasz mnie w mega kompleksy.
kisskiss
Jm trwało to o dziwo dłuższy czas bo Stefan po prostu zasnął i można było z nim robić co się chciało :)
OdpowiedzUsuńDzięki Madziko za pocieszenie hehe. Ja też często tylko sypiam obok Małżona no i jak "samotna matka" się czuję.
Fajni koledzy to podstawa hihih:)
ja piekę a Ty rewelacyjnie szyjesz czyli robisz coś co dla mnie jest totalną abstrakcją.
lubię zapach takich drożdżowych wypieków roznoszący się po domu.. :) uśmiechy przesyłam!
OdpowiedzUsuń