Wichrowe poddasze i ciasteczka z czekoladą na pocieszenie
Jak mam wam opisać warunki mieszkaniowe jakie posiadam??? otóż chyba najprościej będzie rzec, iż zamieszkujemy poddasze w czterokondygnacyjnym budynku. Mamy okna we wszystkich możliwych pomieszczeniach, na wszystkie możliwe strony świata skierowane, na dodatek okrutnie nie szczelne. I cóż się dzieje kiedy za oknem wieje niczym w trakcie huraganu??? otóż wyje. Nie, nie ja wyję wyje mi wiatr przez wszystkie szczeliny, wentylacje, WYJE! i napawa mnie to przerażeniem, niepokojem okrutnym.
Dzisiaj w takich warunkach miałam odpoczywać... Blondasek miał być wyekspediowany do babci ale wieczorem Córcia zaczęła gorączkować. 38,5 utrzymuje się nadal. Zbijamy temperaturę bez problemu ale po kilku godzinach wraca. Boli ją gardło i nie wiem czy nie wylądujemy w końcu u lekarza.
Z odpoczywania nic nie wyszło. Przerywając co kilka minut by pomóc, podać lub przytulić, odkurzyłam i pomyłam podłogi, słuchając marudzenia usmażyłam naleśniki. Z ryczącą Córcią utarłam ciasto na ciasteczka ale nim je upiekłam Blondasek padł. Poszedł spać godzinę temu. Zjadłam smażoną rybkę z colesławem i postanowiłam wreszcie zajrzeć na bloga. A swoją drogą może znacie jakiś patent na smażenie mrożonych filetów bez rozmrażania tak by nie spadała z nich panierka???
Dzisiaj czeka mnie jeszcze upieczenie chleba orkiszowego na miodzie oraz wykonanie pizzy pepperoni. Jutro zapraszam na Paluchy z makiem i na Mięsny chlebek czyli małe co nieco z kuchni kanadyjskiej.
CIASTECZKA Z CZEKOLADĄ
na 16 ciasteczek
75 g masła
50 g miałkiego cukru
70 g jasnego cukru trzcinowego
1 łyżeczka cukru z wanilią
1 jajko z lodówki (zostawiamy troszkę białka)
150 g mąki
1/4 łyżeczki sody
po 50 g białej i gorzkiej czekolady, drobno posiekanej (w oryginale 160 g mlecznej czekolady, ale ja takowej nie lubię)
Masło roztapiamy i studzimy. Do miski wsypujemy cukier, zalewamy masłem i mieszamy. Dodajemy jajko i mieszamy energicznie by uzyskać kremową masę.
Dodajemy mąkę z sodą i zagniatamy ciasto. Dodajemy czekoladę i mieszamy.
Formujemy z ciasta kuleczki wielkości orzechów włoskich i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 170 st.C ok. 15 minut lub do momentu gdy zaczną złocić się brzegi.
Studzimy na blasze.
Dzisiaj w takich warunkach miałam odpoczywać... Blondasek miał być wyekspediowany do babci ale wieczorem Córcia zaczęła gorączkować. 38,5 utrzymuje się nadal. Zbijamy temperaturę bez problemu ale po kilku godzinach wraca. Boli ją gardło i nie wiem czy nie wylądujemy w końcu u lekarza.
Z odpoczywania nic nie wyszło. Przerywając co kilka minut by pomóc, podać lub przytulić, odkurzyłam i pomyłam podłogi, słuchając marudzenia usmażyłam naleśniki. Z ryczącą Córcią utarłam ciasto na ciasteczka ale nim je upiekłam Blondasek padł. Poszedł spać godzinę temu. Zjadłam smażoną rybkę z colesławem i postanowiłam wreszcie zajrzeć na bloga. A swoją drogą może znacie jakiś patent na smażenie mrożonych filetów bez rozmrażania tak by nie spadała z nich panierka???
Dzisiaj czeka mnie jeszcze upieczenie chleba orkiszowego na miodzie oraz wykonanie pizzy pepperoni. Jutro zapraszam na Paluchy z makiem i na Mięsny chlebek czyli małe co nieco z kuchni kanadyjskiej.
Taaa Dammmm. A teraz przedstawiam już upieczone ciasteczka. Słodkie, lekko ciągutkowe. W sam raz na pocieszenie gdy nagle nie wypalą plany a za oknem pogoda nie nastraja optymistycznie. Nigella napisała, iż długo pracowała nam idealnymi Ciasteczkami z czekoladą. Przyznaję, że mimo moich małych zmian ciasteczka nadal są świetne.
CIASTECZKA Z CZEKOLADĄ
na 16 ciasteczek
75 g masła
50 g miałkiego cukru
70 g jasnego cukru trzcinowego
1 łyżeczka cukru z wanilią
1 jajko z lodówki (zostawiamy troszkę białka)
150 g mąki
1/4 łyżeczki sody
po 50 g białej i gorzkiej czekolady, drobno posiekanej (w oryginale 160 g mlecznej czekolady, ale ja takowej nie lubię)
Masło roztapiamy i studzimy. Do miski wsypujemy cukier, zalewamy masłem i mieszamy. Dodajemy jajko i mieszamy energicznie by uzyskać kremową masę.
Dodajemy mąkę z sodą i zagniatamy ciasto. Dodajemy czekoladę i mieszamy.
Formujemy z ciasta kuleczki wielkości orzechów włoskich i układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Pieczemy w 170 st.C ok. 15 minut lub do momentu gdy zaczną złocić się brzegi.
Studzimy na blasze.
Proponuję piec rybę w piekarniku, o wiele zdrowsza :)
OdpowiedzUsuńZależy też jaką rybę smażyłaś :)
Pysznie wyglądają te ciasteczka.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :
http://dream-about-muffins.blogspot.com/
Jesteś niesamowita! Z chorą Blondaską zdążyłaś posprzątać, odkurzyć, zmyć i jeszcze ugotować i upiec! I jeszcze zamieścić wpis? A ja się jeszcze ze sprzątaniem nie wykociłam...
OdpowiedzUsuńapetyczne ciasteczka, wiec porywam do herbatki:)
OdpowiedzUsuńŚliczne ciasteczka!! Z kubkiem gorącej czekolady, jeszcze lepiej:)
OdpowiedzUsuń