Zaraza i Alu Kofta
Zaraza to ja a Alu Kofta to pyszne kuleczki, tudzież placuszki, z ziemniaków i kalafiora.
Dopadło mnie to co i Córcię, i Małżona. Zawiozłam tylko zwolnienie do pracy, poczłapałam z temperaturą do lekarza, a po powrocie do domciu zapadłam w trzy godzinny sen. Na szczęście Blondasek już ma się lepiej, tylko mu glut zielony pozostał, więc mógł rano wywędrować do babci. Najprawdopodobniej zostanie tam do jutra gdyż zgłaszał chęć spania (cóż się dziwić skoro pobudka była o 5ej...) a Małżon może po nią pojechać dopiero ok. 21ej. Wcale nie miałam tego w planach... ehhh... pośpię sobie, nie powinnam marudzić.
ALU KOFTA
na kulki:
5 średnich ziemniaków
1/2 dużego lub 1 mały kalafior
10 dag mąki z ciecierzycy lub pszennej
2 łyżki świeżej posiekanej kolendry
sól, pieprz, łyżeczka curry
olej do smażenia
sos:
2 puszki całych pomidorów każda po 400 g
łyżka oleju lub ghee
po jednej łyżeczce startego świeżego imbiru, kurkumy, mielonego kuminu
sól, pieprz
1/2 suszonego chili
100 g śmietany 12% lub gęstego jogurtu
Sos robimy na początku. Na rozgrzanej patelni, na ghee lub oleju, podsmażamy imbir i chili. Dodajemy resztę przypraw i chwile smażymy mieszając. Dodajemy pomidory i dusimy na małym ogniu pod przykryciem aż powstanie gęsty sos, czasem mieszamy. Przecieramy go przez sitko, zabielamy śmietaną lub jogurtem.
Kalafiora i ziemniaki myjemy i obgotowujemy na półtwardo w lekko osolonej wodzie. Odcedzamy i chwile studzimy. Ścieramy na tarce o grubych oczkach. Dodajemy mąkę i resztę składników, przyprawy. Wyrabiamy masę ok. 2 minut aż składniki dobrze się połączą. Z masy formujemy małe kulki. Smażymy je na rozgrzanym oleju, z każdej strony na rumiano. Odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
Podajemy z ciepłym sosem, można również z ryżem przyprawionym gorczycą, kurkumą i cynamonem.
Kulki są świetne do maczania w sosie. Mi tak smakują najbardziej.
Dopadło mnie to co i Córcię, i Małżona. Zawiozłam tylko zwolnienie do pracy, poczłapałam z temperaturą do lekarza, a po powrocie do domciu zapadłam w trzy godzinny sen. Na szczęście Blondasek już ma się lepiej, tylko mu glut zielony pozostał, więc mógł rano wywędrować do babci. Najprawdopodobniej zostanie tam do jutra gdyż zgłaszał chęć spania (cóż się dziwić skoro pobudka była o 5ej...) a Małżon może po nią pojechać dopiero ok. 21ej. Wcale nie miałam tego w planach... ehhh... pośpię sobie, nie powinnam marudzić.
Kultywując od kilku dni lżejszą kuchnię zrobiłam wczoraj Alu Koftę. Swego czasu z Małżonem mieliśmy ulubioną knajpkę wegetariańska, niedaleko kina Femina, nazywała się chyba Vega. Nie wiem czy nadal istnieje ale upodobanie do rożnych trochę hinduskich, wege potraw nam zostało. Połówek się bardzo ucieszył na samą myśl o takim daniu więc je wykonałam. Inspiracja był dla mnie Atlas Kulinarny Świata.
ALU KOFTA
na kulki:
5 średnich ziemniaków
1/2 dużego lub 1 mały kalafior
10 dag mąki z ciecierzycy lub pszennej
2 łyżki świeżej posiekanej kolendry
sól, pieprz, łyżeczka curry
olej do smażenia
sos:
2 puszki całych pomidorów każda po 400 g
łyżka oleju lub ghee
po jednej łyżeczce startego świeżego imbiru, kurkumy, mielonego kuminu
sól, pieprz
1/2 suszonego chili
100 g śmietany 12% lub gęstego jogurtu
Sos robimy na początku. Na rozgrzanej patelni, na ghee lub oleju, podsmażamy imbir i chili. Dodajemy resztę przypraw i chwile smażymy mieszając. Dodajemy pomidory i dusimy na małym ogniu pod przykryciem aż powstanie gęsty sos, czasem mieszamy. Przecieramy go przez sitko, zabielamy śmietaną lub jogurtem.
Kalafiora i ziemniaki myjemy i obgotowujemy na półtwardo w lekko osolonej wodzie. Odcedzamy i chwile studzimy. Ścieramy na tarce o grubych oczkach. Dodajemy mąkę i resztę składników, przyprawy. Wyrabiamy masę ok. 2 minut aż składniki dobrze się połączą. Z masy formujemy małe kulki. Smażymy je na rozgrzanym oleju, z każdej strony na rumiano. Odsączamy z nadmiaru tłuszczu na papierowym ręczniku.
Podajemy z ciepłym sosem, można również z ryżem przyprawionym gorczycą, kurkumą i cynamonem.
Kulki są świetne do maczania w sosie. Mi tak smakują najbardziej.
Alu Kofta bierze udział w akcji Z widelcem po Azji
Biedulo, wracaj szybko do zdrowia! Alu kofty zapisuję:)
OdpowiedzUsuńNiedawno jadłam coś podobnego w Green Wayu. Mają pyszne, zdrowe, ekologiczne jedzenie i dają horrendalne ilości surówek. Polecam!
OdpowiedzUsuńZnam ten lokal! Chodziłam w okolicy na kurs i też czasem się tam żywiłam... ale nie wspominam tego dobrze... bo w tym czasie miałam zatrucie pokarmowe i wszyscy z tamtego czasu są u mnie na liście podejrzanych;P
OdpowiedzUsuńA ten przepis bardzo mi się podoba:) Wczoraj jadłam kurczaka po madrasku (u hindusa). Co za smak!
Zdrówka!
duzo zdrowka:)
OdpowiedzUsuńa takie jedzonko to mi sie podoba:)
U mnie dziś też królowały kulki z tym, że ryżowe :)Przepis u mnie na blogu
OdpowiedzUsuńTo mi się podoba!!Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńRównież najbardziej lubię maczane w sosie :-) Zresztą ja wszystko maczam. Nie lubię jeść suchych kotlecików, klopsików i tym podobnych. Zdrówka życzę :)
OdpowiedzUsuń