Szczęście...
Jak mawiał mój tata "Kupa szczęścia z przewaga kupy...".
Dzisiaj od rana zastanawiam się nad tym uczuciem. Co to jest szczęście i bycie szczęśliwym?
Często czuje radość, uśmiecham się, cieszę ale czy to wystarczy bym była szczęśliwa? Chyba nie.
Umiem cieszyć się uśmiechem Córci, tym co powie, mruczeniem kota czy pięknym widokiem. Umiem, doceniam, ktoś kiedyś powiedział, że jestem estetką i pewnie miał rację. Cenię ład, porządek i to co piękne.
Ale mimo tego wszystkiego nie zawsze czuję się szczęśliwa. Gdzieś w środku noszę smutek, żal, mam poczucie niezrozumienia, niezaspokojenia jako osoby myślącej, tworzącej, posiadającej potrzeby rozmaite, te duchowe i materialne siłą rzeczy również.
A gdzie w tym wszystkim "kupa"? ano w tym, że nawet kiedy jestem szczęśliwa, mimo nie spełnienia w wielu sferach, mimo zmęczenia, wystarczy mały kamyczek, bym poczuła żal, by łzy stanęły mi w oczach, by ta odrobina uczucia szczęśliwości wyparowała.
Czasem najbliżsi nawet nie myślą o tym, że jednym słowem mogą zranić. Złym humorem, nie wytłumaczeniem dlaczego postępują tak a nie inaczej, burczeniem, uwalniają pokłady smutku i łez.
A ja teraz jak nigdy potrzebuję ciepła, miłości, bliskości i zrozumienia dla czasem nawet absurdalnych emocji mną targających czy dla potrzeby przytulenia... Słowa o sierści kota, którego głaskałam i przytulałam, i którą na pewno mam na sobie i dlatego tylko buziak na do widzenia sprawiają ból, podobnie jak odsuwanie mnie z powodu zimnych dłoni. Przecież wystarczy przytulić a wtedy się rozgrzeją...
Mam dziś nastrój mało optymistyczny mimo słońca za oknem. Wcześnie poszłam spać i wstałam wcześnie. Córcia obudziła się 3,5 godziny po mnie dała mi tym samym czas na wprowadzenie pewnych blogowych zmian. Promyk szczęścia pojawił się dzisiaj w mojej skrzynce mailowej. Po wczorajszych dywagacjach na temat wyglądu bloga jakie prowadziłyśmy na gg Ewka zrobiła mi blogowy banerek co zmotywowało do porannej zmiany tapety i taaa daaam! nowy wygląd bloga mam :) Jestem z niego bardzo zadowolona. Ewo!!! bardzo Ci dziękuję!
Do porannej kawy znowu czytałam, pochłaniam ostatnio książki jak już dawno nie, podróżując w niezwykle rejony wyobraźni, do świata czystej fantazji. "Wiedźma Naczelna" równie dobrze się zapowiada jak pozostałe, już pochłonięte części. I zaraz chyba tam wrócę, do mego drugiego świata dającego wytchnienie.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego weekendu.
Dzisiaj od rana zastanawiam się nad tym uczuciem. Co to jest szczęście i bycie szczęśliwym?
Często czuje radość, uśmiecham się, cieszę ale czy to wystarczy bym była szczęśliwa? Chyba nie.
Umiem cieszyć się uśmiechem Córci, tym co powie, mruczeniem kota czy pięknym widokiem. Umiem, doceniam, ktoś kiedyś powiedział, że jestem estetką i pewnie miał rację. Cenię ład, porządek i to co piękne.
Ale mimo tego wszystkiego nie zawsze czuję się szczęśliwa. Gdzieś w środku noszę smutek, żal, mam poczucie niezrozumienia, niezaspokojenia jako osoby myślącej, tworzącej, posiadającej potrzeby rozmaite, te duchowe i materialne siłą rzeczy również.
A gdzie w tym wszystkim "kupa"? ano w tym, że nawet kiedy jestem szczęśliwa, mimo nie spełnienia w wielu sferach, mimo zmęczenia, wystarczy mały kamyczek, bym poczuła żal, by łzy stanęły mi w oczach, by ta odrobina uczucia szczęśliwości wyparowała.
Czasem najbliżsi nawet nie myślą o tym, że jednym słowem mogą zranić. Złym humorem, nie wytłumaczeniem dlaczego postępują tak a nie inaczej, burczeniem, uwalniają pokłady smutku i łez.
A ja teraz jak nigdy potrzebuję ciepła, miłości, bliskości i zrozumienia dla czasem nawet absurdalnych emocji mną targających czy dla potrzeby przytulenia... Słowa o sierści kota, którego głaskałam i przytulałam, i którą na pewno mam na sobie i dlatego tylko buziak na do widzenia sprawiają ból, podobnie jak odsuwanie mnie z powodu zimnych dłoni. Przecież wystarczy przytulić a wtedy się rozgrzeją...
Mam dziś nastrój mało optymistyczny mimo słońca za oknem. Wcześnie poszłam spać i wstałam wcześnie. Córcia obudziła się 3,5 godziny po mnie dała mi tym samym czas na wprowadzenie pewnych blogowych zmian. Promyk szczęścia pojawił się dzisiaj w mojej skrzynce mailowej. Po wczorajszych dywagacjach na temat wyglądu bloga jakie prowadziłyśmy na gg Ewka zrobiła mi blogowy banerek co zmotywowało do porannej zmiany tapety i taaa daaam! nowy wygląd bloga mam :) Jestem z niego bardzo zadowolona. Ewo!!! bardzo Ci dziękuję!
Do porannej kawy znowu czytałam, pochłaniam ostatnio książki jak już dawno nie, podróżując w niezwykle rejony wyobraźni, do świata czystej fantazji. "Wiedźma Naczelna" równie dobrze się zapowiada jak pozostałe, już pochłonięte części. I zaraz chyba tam wrócę, do mego drugiego świata dającego wytchnienie.
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego weekendu.
3maj się dzielnie! Bardzo żałuję, że nie mogę Ci pomóc;( odczynić, odczarować, by było lepiej niż jest, by nie stał się to i owo, co się stało, ale nie mogę:( A czasem też pewnie i ja palnę jakąś głupotę, cóż ze złota to ja nie jestem. Przepraszam;(
OdpowiedzUsuńZaparz sobie imbir, jak czujesz, że coś Cię bierze. Dziecku imbir nie szkodzi, a Tobie może pomóc.
Walczę z pracą i walczę i może nie polegnę?
Dla odmiany, mnie moja poranna kawa, zamiast jak zwykle wprowadzać w dobry nastrój, zniszczyła mi cały dzień.
OdpowiedzUsuńWe czwartek uzupełniając pusty zbiornik na wodę w moim ekspresie, niechcący kompletnie zalałem go od góry do dołu, czego skutkiem aparat przestał działać.
Zaniosłem go do naprawy i tam pan zabrał go na zaplecze. Powróciwszy po kilku minutach, stwierdził, że wszystko działa i żadna naprawa nie jest konieczna.
To co teraz robi ekspress, to nie jest kawa, a brudna woda. Podejrzewam, że pan mechanik wstawił mi główną część z jakiejś przechodzonej maszyny, a moja dobrą zabrał na własne potrzeby. Teraz nie dam rady mu niczego udowodnić.
Złość na ludzką nieuczciwość aż mnie dusi.
Jeszcze gorsza jest bezradność :-(
Kurcze ale numer! niestety tak to z rożnymi magikami bywa. Oszukują, kasę wyciągają a człowiek im ufa bo nie ma wyboru :(
Usuńnp u nas w mieszkaniu panowie budowniczowie zaoszczędzili bardzo na materiałach ocieplających. Jak się okazało ubiegłej zimy do tego stopnia, ze z pęknięć ścian wewnętrznych wiało mrozem, ciekła woda. Wszystko trzeba było na własny koszt i własnymi rękoma naprawiać. A jeszcze jakiś czas temu u Córci w pokoju do takiegoż pęknięcia mąż mój włożył 18 m kwadratowych wełny mineralnej w celu ocieplenia... Reklamować? zrezygnowaliśmy bo przyszli by Ci sami panowie co to robili...
masz racje bezradność jest najgorsza...
Pozdrawiam i lepszej kawy w dniu jutrzejszym życzę.
Cieszę się, że mogłam wnieść trochę radości w ten dzień:)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się nowy wygląd Twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło!!