Temperatura, WFF i Smarowidełko śliwkowo-antonówkowe.
W ciągu ostatnich kilku dni jakoś nie zasypuje swego bloga postami. Spowodowane jest to tym, że po chorobie Córci sama zaniemogłam. Oprócz temperatury i lekkiego bólu gardła nic mi w gruncie rzeczy nie jest więc nawet chodziłam do pracy. Przy okazji odebrałam pieniądze za siedzenie w szklarni i od dziewczyn za maskę i kolczyki co zaowocowało tym, że byłam wczoraj na zakupach. Obkupiłam się w bigle i inne akcesoria do biżuterii a także za nabyłam prezent Małżonowi na urodziny oraz sobie he he. Biustonosz i bluzeczka to to co jesienią Wiewióry lubią najbardziej :) no i zamówiłam kolejne kostki Fimo. Będę uskuteczniać moja radosną twórczość. Wszystko oczywiście zaprezentuję. Dzięki tak spędzonym dniom czasu mi niestety nie starczyło choćby małego na posta. Nadrabiam więc w to piątkowe popołudnie.
Popijam właśnie herbatę z miodem i cytryna by się odrobina rozgrzać. Zamówiłam dzisiaj bilety na dwa filmy, na tegoroczny Warszawski Festiwal Filmowy (WFF). Jeden z nich będzie indyjski a drugi australijski. Kiedy je obejrzę oczywiście zdam relację czy warto było iść do kina. A tak swoja drogą to uwielbiam klimat tego festiwalu. Nie zapomnę roku kiedy obejrzałam w sumie 11 filmów. Było to niesamowite doświadczenie. Nie ma szelestu popcornu i zapachu coca coli. Każdy skupiony pochłania to co dzieje się na ekranie... W tym roku na jeden z filmów idę z dwiema koleżankami a na drugi sama. Cóż, Małżon nie gustuje w rezygnowaniu z pracy lub zarywaniu wieczora dla pójścia na film więc wyboru wielkiego nie mam i będą oglądać pokazy o 14ej, tuż po pracy. Potem szybki odbiór Blondaska i do domku :)
A teraz coś na ząb czyli przetwór owocowy. Na razie bez zdjęcia bo jedna z cioć pożyczyła na kilka dni aparat. Bardzo z tego powodu cierpię. Nie mogę prowadzić mojej kulinarnej dokumentacji.
SMAROWIDEŁKO (Dżem) ŚLIWKOWO-ANTONÓWKOWE
Uwielbiam śliwki a najbardziej te małe i pomarszczone przy ogonku Zwykłe Węgierki. Do ciasta, na przetwór i do pożarcia na surowo. W tym roku robiłam już dżemiki śliwkowe z czekoladą, smażyłam zwykłe powidła.
Jednak po spróbowaniu właśnie tego dżemu nie mogłam się nadziwić skąd otrzymałam taki smak. Odkryłam, że zawdzięczam go mojej własnej nieuwadze.
W pewnym momencie zagapiłam się i dżem leciutko mi się zaczął przypalać. To wystarczyło by otrzymać lekko karmelowy posmak w słodko-kwaśnym smarowidełku z nutką cynamonu.
700 g wypestkowanych Węgierek - najlepiej Węgierki Zwykłej
1 antonówka ok. 300 g
100 g cukru
1/2 łyżeczki cynamonu
Śliwki i obrane jabłko kroimy i zasypujemy cukrem. Wstawiamy na noc do lodówki.
Następnego dnia przekładamy owoce z sokiem do garnka i gotujemy na niewielkim ogniu aż owoce całkiem się rozpadną. Przyprawiamy cynamonem. Gotujemy mieszając co i rusz by odparować wodę i by dżem stał się gęsty. Jeśli nam się odrobinkę przypali nic się nie stanie, nada to tylko lekko karmelowego smaku.
Gorący dżem przekładamy do wyparzonych słoiczków, zakręcamy i odwracamy do góry dnem. Gdy ostygnie wieczka powinny być wklęsłe.
to smarowidełko to już od dawna kusi :)
OdpowiedzUsuńMasz racje Wiewiorko, takie 'smarowidla' sa pyszne, sama robie bardzo podobne :)
OdpowiedzUsuńZycze szybkiego powrotu do formy! Polecam herbatke z kwiatow lipy z duza iloscia swiezo startego imbiru + sok z 1/2 cytryny (na szklanke) i miod do smaku; bardzo szybko stawia na nogi :)
Pozdrawiam serdezcnie!
oho! ktoś tu komuś narobił ogromną ochotę na śliwki!:)
OdpowiedzUsuńja tez nabrałam ochoty, odpisze sobie przepis, bo w przyszlym tygodniu mam zamiar zabrac sie za sliwkowanie :)
OdpowiedzUsuńbrzmi to bardzo smakowicie:) chetnie bym takie smarowidelko zjadla z buleczka, mniam:)
OdpowiedzUsuńWFF -super. Też bym chciała...ale w tym roku Młody jeszcze za mały... chyba, że bym wzięła go ze sobą... A smarowidełko - mniam!
OdpowiedzUsuń