Niedzielne koszmary

Miało być miło ale całkiem nie było. Planowana wycieczka na wieś do rodziny Małżona doszła do skutku ale była się dla mnie koszmarem. Pomijając warunki higieniczne na miejscu i straszny hałas okazało się, że mam zatrucie pokarmowe. Nie wiem co mnie dopadało ale wymiotowałam itp, zarzynał mnie żołądek i nadal zresztą zarzyna... oczywiście dzisiaj do pracy nie poszłam gdyż niezbyt dobrze się czuję niestety do lekarza idę dopiero jutro na 8mą bo dziś nigdzie, nawet prywatnie, dostać się nie mogłam. Córcia w ramach mego wypoczynku w chorobie oczywiście została w domu... Może to i lepiej. Mroźnie dzisiaj i mocno pada śnieg a i tak musiałabym po nią pojechać... w ogóle czuję się trochę wyrodna matką. Miałam dzisiaj kryzys i musiałam po prostu poleżeć a jedyną szansę dawały mi bajki... no i 3 godziny Blondas oglądał a ja drzemałam. Apetytu nie mam i w ogóle mi dziwnie.
Poza tym cały czas się martwię czy to nie coś od kota nas dopadło. Nas, bo i przecież Córcia też wymiotowała... no i kot czasami jest tak natrętny i tak agresywny a ja nie wiem czy to normalne. Po prostu rzuca się na nas z pazurami i zębami, niby to zabawa ale robi krzywdę. Pół biedy mi ale Blondyneczce też.
Ostatnią sprawą jest to, że nie ma mnie na Durszlaku a co za tym idzie mam wrażenie, że nikt mnie tutaj nie odwiedza. A nie ma mnie bo zachciało mi się zmieniać tytuł no i "oczekuję na akceptację" już dobrych kilka dni.

Komentarze

  1. życzę szybkiego powrotu do zdrówka. a kotki mają swoje humorki i myślę , że po prostu coś złapałaś niekoniecznie od niego (broń Boże! Stefan rządzi;))

    OdpowiedzUsuń
  2. ja tam do kotów podchodzę nieufnie, bo na mnie zawsze jakoś się rzucają takie domowe, ale życzę więcej optymizmu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdrowiej szybko!
    Stefek jest boski!!! A charakter ma jak mój Antoni - czasem przechodzi obok i mimochodem chaps za łydkę... dobrze, że już zdarza się to coraz rzadziej... Co do zarażenia się czymś od kota, to chyba mało prawdopodobne, chyba, że toksoplazmozą, nasza weterynarz, stara kociara, twierdzi, że prędzej to kot zarazi się czymś od właściciela niż odwrotnie, chociaż też zaleca regularne odrobaczanie całej rodziny;-) Ot uroki odwzajemnionej miłości do czworonogów;-)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Za wszystkie słówka od Was dziękuję :) a za weryfikacje przepraszam, spamerzy nie dają mi żyć :(

Zimowy pilaw z pęczaku - na wizji

Popularne posty