Przygody Wiewiórki z kwaśnicą
Jak już wiecie uwielbiam kwaśnicę. Nadeszła więc pora na własne jej wykonanie. Z grubsza wykorzystałam proporcje z tej strony. Nie miałam jednak pojęcia, że zdobycie składników okaże się takim problemem.
Punkt 1. wędzone żeberka... nigdzie nie było, niestety nie mam małych mięsnych sklepików więc bazowałam na marketach i Olewniku, skończyło się na wędzonych kościach, które były za mało wędzone... i nie słone.
Punkt 2. kwaśna kapusta kiszona, choć kupowana na bazarku nie była ani kwaśna, ani soku żadnego nie było więc musieliśmy dokupić taki z marketu w butelce...
Gotowanie kości zajęło chwil kilka, dorzuciłam od siebie garść suszonych grzybów. Po wyjęciu kości wrzuciłam kapustę, cebulę i czosnek, gotowałam 15 minut, dodałam sok z kapusty, przyprawy, pogotowałam kolejne 30 minut, bo kapusta zmięknąć nie chciała.
W garnuszku obok gotowały się ziemniaki. To co oblekało kości obkroiłam, dorzuciłam do garnka. Dolałam też więcej wody bo jakaś tłusta zupa mi się wydawała, dosoliłam, dopieprzyłam i podałam.
Małżon zjadł razem ze mną i ocenił, że na pewno lepsza niż w Strążyskiej... to był oczywiście żart z jego strony. Nie najgorsza mi wyszła ale gdybym miała lepsze składniki byłaby jeszcze smaczniejsza. Tak czy siak polecam. Przecież Wy możecie mieć dostęp do żeberek i dobrej kiszonej kapuchy.
Punkt 1. wędzone żeberka... nigdzie nie było, niestety nie mam małych mięsnych sklepików więc bazowałam na marketach i Olewniku, skończyło się na wędzonych kościach, które były za mało wędzone... i nie słone.
Punkt 2. kwaśna kapusta kiszona, choć kupowana na bazarku nie była ani kwaśna, ani soku żadnego nie było więc musieliśmy dokupić taki z marketu w butelce...
Gotowanie kości zajęło chwil kilka, dorzuciłam od siebie garść suszonych grzybów. Po wyjęciu kości wrzuciłam kapustę, cebulę i czosnek, gotowałam 15 minut, dodałam sok z kapusty, przyprawy, pogotowałam kolejne 30 minut, bo kapusta zmięknąć nie chciała.
W garnuszku obok gotowały się ziemniaki. To co oblekało kości obkroiłam, dorzuciłam do garnka. Dolałam też więcej wody bo jakaś tłusta zupa mi się wydawała, dosoliłam, dopieprzyłam i podałam.
Małżon zjadł razem ze mną i ocenił, że na pewno lepsza niż w Strążyskiej... to był oczywiście żart z jego strony. Nie najgorsza mi wyszła ale gdybym miała lepsze składniki byłaby jeszcze smaczniejsza. Tak czy siak polecam. Przecież Wy możecie mieć dostęp do żeberek i dobrej kiszonej kapuchy.
Oooo i to jest to, czego było mi trzeba, ostatnio z ojcem właśnie rozmawiałam, że trzeba by zrobić kwaśnicę, bo zażeraliśmy się jak smoki w Karpaczu będąc w karczmie regionalnej. Ehhh i czemu ja już zaczęłam tego Dukana, apetytu mi narobiłaś... eh eh
OdpowiedzUsuńjako wieeeelka wielbicielka kiszonej kapusty, już wiem, gdzie dostane ulubioną, gdzie będzie 'solo' a gdzie z marchewką. Ale te żeberka? Nigdy jeszcze nie spotkałam. Wspaniale, że dałaś radę mimo poprzeczek Wiewiórczaku :)
OdpowiedzUsuńKwaśna kapusta też już za mną chodzi. Niestety od pewnego czasu nie spotykam moich kapuściarzy na targu:( Mieli po kilka beczek: mocno kwaśnej, kwaśnej i słodkiej. Może jeszcze wrócą?
OdpowiedzUsuńZupa musi być kwaśna, a żeberka może i ważne, ale z kapucha nie ma żartów! :)
OdpowiedzUsuń