Zapiekane piersi kurczaka z pesto
Mija kolejny dzień, odbyłyśmy kolejny spacer po lesie, jeszcze pachnie jesienią, ale ja już tęsknie do zimy, takiej śnieżnej, słonecznej i mroźnej umiarkowanie... Kolejny obiad powstaje w kuchni. Po wczorajszych mielonych dzisiaj goszczą u mnie kurczakowe piersi pod kolorową pierzynką... ach ten zapach. Wszystko dzięki 10temu numerowi miesięcznika KUCHNIA.
4 piersi z kurczaka
4 suszone pomidory z oliwy
garść czarnych oliwek
mozzarella, mała kulka
2 łyżki oliwy
sól, pieprz
Piekarnik nagrzewamy do 200 st.C.
Kurczaka myjemy, osuszamy i obsmażamy na oliwie na rumiano.
Przekładamy go do żaroodpornego naczynia, solimy i pieprzymy, smarujemy pesto, obkładamy pomidorami i oliwkami a na koniec obsypujemy serem. Zapiekamy ok. 15-20 minut aż ser się rozpuści i lekko zrumieni. Podajemy z pieczonymi ziemniakami lub ryżem.
Świetny obiad, taki włoski! ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też wczoraj na stole gościły piersi z kurczaka, a to dlatego, że gościł Pan Magik :))
OdpowiedzUsuńPycha!!! Zapisuję do zrobienia, koniecznie, same moje smaki ulubione:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
uwielbiam takie smaki:) pychota:)
OdpowiedzUsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńTeż tęsknię za mroźną zimą...dobrze, że można sobie umilić oczekiwanie takimi rarytasami ;-)
OdpowiedzUsuńmuszę wypróbować. aż ślinka cieknie! ;)
OdpowiedzUsuń