Dzień zwany sobotą
Owiewa mnie delikatny podmuch świeżego, rześkiego powietrza. Odpoczywam bo dość intensywnym dniu. Małżon pojechał po "chińczyka", moje blond maleństwo śpi a ja mam chwilkę by z bolącą głową napisać kilka słów.
Nie mam siły na gotowanie i pieczenie, no może oprócz chleba, choć coś w głowie się kołacz i chyba powstaną jakieś ciasteczka... lecz nie dziś...
Byliśmy dziś w kinie. W ostatnim czasie to dość u nas rzadkie. Namawiałam mego pracusia i namawiałam w końcu uległ, mi starej kino maniaczce latającej jeszcze nie tak dawno po festiwalach.
"Incepcja" to wg mnie film wart obejrzenia. Po raz kolejny przekonałam się, że Leonardo Di Caprio jest naprawdę dobrym, dojrzałym aktorem świetnie się wcielającym w rozmaite role. Zdecydowanie wole go jako mężczyzną niż lalusiowatego bubka sprzed lat... Obraz niesamowicie zamotany, czasami miałam wrażenie, że twórcy sami się pogubili, trochę przerażający, mroczny, miejscami smutny, wnikający w głębię naszych myśli, pragnień, koniec niezbyt zaskakujący ale dobry. Akcja trzymająca w napięciu do końcowych minut. Tak jak postaci z filmu wiele razy w swoim życiu chciałam uciec w inny, nierzeczywisty, senny świat, wydawało by się lepszy. Ale czy na pewno??? może dlatego znowu odebrałam film odrobinę osobiście?
Nie żałuję pieniędzy i czasu (z reklamami prawie 3 godziny w fotelu!) choć oczywiście Małżon ma cała listę zażaleń. Nie wiem skąd to takie wybredne źwierze...
Kończę na razie wszystkim czytającym życząc miłego wieczoru i zabieram się za jedzonko... ależ dziś za mną chodził chińczyk!!!
Nie mam siły na gotowanie i pieczenie, no może oprócz chleba, choć coś w głowie się kołacz i chyba powstaną jakieś ciasteczka... lecz nie dziś...
Byliśmy dziś w kinie. W ostatnim czasie to dość u nas rzadkie. Namawiałam mego pracusia i namawiałam w końcu uległ, mi starej kino maniaczce latającej jeszcze nie tak dawno po festiwalach.
"Incepcja" to wg mnie film wart obejrzenia. Po raz kolejny przekonałam się, że Leonardo Di Caprio jest naprawdę dobrym, dojrzałym aktorem świetnie się wcielającym w rozmaite role. Zdecydowanie wole go jako mężczyzną niż lalusiowatego bubka sprzed lat... Obraz niesamowicie zamotany, czasami miałam wrażenie, że twórcy sami się pogubili, trochę przerażający, mroczny, miejscami smutny, wnikający w głębię naszych myśli, pragnień, koniec niezbyt zaskakujący ale dobry. Akcja trzymająca w napięciu do końcowych minut. Tak jak postaci z filmu wiele razy w swoim życiu chciałam uciec w inny, nierzeczywisty, senny świat, wydawało by się lepszy. Ale czy na pewno??? może dlatego znowu odebrałam film odrobinę osobiście?
Nie żałuję pieniędzy i czasu (z reklamami prawie 3 godziny w fotelu!) choć oczywiście Małżon ma cała listę zażaleń. Nie wiem skąd to takie wybredne źwierze...
Kończę na razie wszystkim czytającym życząc miłego wieczoru i zabieram się za jedzonko... ależ dziś za mną chodził chińczyk!!!
Dzięki za podzielenie się recenzją.Słyszałam,że film jest dobry...ale to Moj R. chcial go koniecznie zobaczyc a ja mam do tego filmu obojętny stosunek.Jak już wróce do siebie to pewnie wybierzemy sie do kina.
OdpowiedzUsuńPS.Lubie Leonardo, i nawet za tzw 'bubkowych czasów' dobrze się zapowiadał.A poczawszy od 'Co gryzie G.G.',poprzez 'Calkowite zacmienie' czy "Pokój Marvina" pokazal,że jest bardzo dobry.No a ostatnie 5 lat to tylko filmy raczej z pierwszej półki.
O chińczykiem to ja też bym nie pogardziła. Tyle, że najbliższy chińczyk to bagatela 50 - parę km ode mnie :(
OdpowiedzUsuńPozdrówka !!