Spaghetti alla Puttanesca i Ganache czyli Sobotni w 30 minut
Po intensywnym, pełnym emocji piątku, przyszła pora na leniwą sobotę. Byłyśmy na tańcach, odwiedziła nas Ciocia więc miałam troszkę odpoczynku i na spokojnie mogłam wypróbować kolejny przepis Jamiego. Korcił mnie już od dawna i w wielu wersjach. Pierwszy raz w moim życiu poszły w ruch kapary, skądinąd same w sobie trochę zbyt specyficzne jak dla mnie, ale w potrawie rewelacyjne. Uwinęłam się, łącznie z deserem ale i na spokojnie, w pół godzinki pomijając pieczywo czosnkowe i sałatkę z fenkuła, dla mnie niestety niedostępnego.
500 g makaronu spaghetti
225 g tuńczyka w oliwie
2 zabki czosnku
1 łyżka osączonych kaparów
30 g anchois w oliwie
1 świeża czerwona papryczka chili
mały pęczek natki pietruszki
8 czarnych oliwek
mielony cynamon
700 g passaty
1 cytryna
GANACHE
200 g czekolady gorzkiej min. 70% kakao
kawałek masła
300 ml śmietany 12%
3 klementynki
ciastka do zamaczania (pominęłam)
Przygotowałam wszystkie składniki i zagotowałam dużo wody w czajniku. Patelnię i garnek postawiłam na kuchence.
Garnek na makaron napełniłam wrzątkiem, na garnku postawiłam miskę na deser, nie powinna dotykać wody. Czekoladę jeszcze w papierku roztłukłam uderzając tabliczką kilka razy o blat, wsypałam do miski, dodałam szczyptę soli, masło, śmietanę i skórkę otartą z 1 klementynki.
Podniosłam miskę z czekoladą i wsypałam makaron. Z powrotem ją odstawiłam i gotowałam makaron wg przepisu na opakowaniu uważając by nie wykipiał.
Oliwę z tuńczyka wlałam na patelnię, wcisnęłam czosnek, dodałam kapary, anchois i posiekane chili oraz łodyżki natki. Zamieszałam makaron i grubo posiekałam listki natki, na później.
Składniki na patelni smażyłam przez 2 minuty na małym ogniu, wrzuciłam tuńczyka lekko go rozdrabniając oraz oliwki, posypałam cynamonem i dodałam passatę.
Kiedy czekolada się rozpuściła wszystko dokładnie wymieszałam na gładki krem i przełożyłam do małych filiżanek do espresso. Postawiłam na desce wraz z pokrojonymi na plasterki klementynkami.
Gdy makaron był już gotowy odcedziłam go pozostawiając trochę wody. Przełożyłam do patelni z sosem. Dodałam większość natki, sok z cytryny, odrobinę oliwy i delikatnie wymieszałam. Wlałam też troszkę wody z gotowania. Podałam posypane resztą natki.
A teraz kilka uwag. Danie zrobiłam oczywiście dla siebie i Cioci gdyż Małżon nie jada tuńczyka. Z początku smażąc anchois i kapary doznałam węchowego szoku, śmierdziało mi śmietnikiem... w trakcie gotowania zapachy się zmieniały. Próbowałam całości z pewną nieśmiałością a smak mnie oczarował. Idealnie wyważone połączenie smaków, i bez natrętnego rybnego smrodku a przede wszystkim dość lekkostrawne.
Deser choć bardzo słodki był pyszny. Słodycz zrównoważyły klementynki. Świetny dla czekoladoholików :)
A z wątków nie kulinarnych. Złożyliśmy Córci łóżko piętrowe z rozgwieżdżonym baldachimem. Od dwóch nocy nie gościliśmy jej dzięki temu u nas. Ufff co z ulga. Wreszcie prawie się wysypiam :)
I mam w kuchni dwie półeczki na książki kucharskie. Choć nie mam wielu pozycji to czekałam na półeczki bardzo długo i sprawiły mi mnóstwo satysfakcji.
Małżon wyrzucił też remontowy stos resztek. Mieszkanie jeszcze nie jest skończone ale odetchnęłam z ulgą.
Miłej niedzieli Wam życzę i zapraszam niebawem na pyszne Zerówki z serem, czyli nasze dzisiejsze śniadanko.
Ale pyszności!
OdpowiedzUsuńTo spaghetti robię często,bo uwielbiam.
I szybko można je przygotować.
Pozdrowienia!
ja do kaparów mam mieszane uczucia - w daniu mi nie przeszkadzają, ale tylko w niewielkiej ilości. Z przerażeniem patrzę zawsze na mojego kolegę, który wyjada je łyżką ze słoika...
OdpowiedzUsuńAnchois niedawno kupiłam i nawet rybożerny M. nie był w stanie zjeść więcej niż spróbować. Pewnie w połączeniu z innym smakiem będzie lepsze. Muszę sobie chyba kupić tą książkę Jamiego, bo przepisy, które pokazujesz są naprawdę fajne. Pozdrawiam serdecznie - muffingirl
OdpowiedzUsuńZjadłabym i obiad i deser. Choćby zaraz:)
OdpowiedzUsuńAleż mi smaka narobiłaś :-)
OdpowiedzUsuń