O blogowych Cyklach czyli co, kiedy i dlaczego :) oraz Zapowiedź czyli Indyk z pieczarkami w sosie z białego wina.
Pod wczorajszym postem w jednym z komentarzy ABily zasugerowała, ze fajnie by było gdybym napisała co kiedy gotuję i czym się sugerowałam wybierając np. środę na dania rybne. Pomyślałam "czemu nie!" i dzisiaj Was uraczę opowieścią o tym dlaczego powstały cykle u mnie na blogu oraz o tym, co którego dnia pojawia się na stole u Wiewióry.
Od dłuższego czasu jestem trochę uziemiona. Mieszkanie na prowincji i opieka nad dziećmi oraz bycie skazana na komunikację masową sprawiło, że Małżon przejął robienie zakupów. Owszem czasem jeździmy razem ale to głównie on po pracy jedzie do sklepu. Żeby nie wysyłać go na zakupy codziennie musiałam nauczyć się planowania. I tak, najczęściej w poniedziałek wymyślam potrawy na cały tydzień, mniej więcej wiem czy dane danie starczy na jeden czy na dwa obiady i tak planuje by nic się nie zmarnowało.
Cykle blogowe powstały ponieważ w pewnym momencie dość szybko zaczęła się poszerzać moja kulinarna biblioteczka a co za tym idzie zostałam przywalona inspiracjami, z książek i kupowanych namiętne gazet. Zaczęłam piec jak szalona, gotować do upadłego a nie było aż takich potrzeb więc część potraw się marnowała. Poza tym złapałam się na tym, że bywały tygodnie gdzie codziennie jedliśmy mięcho i po takim tygodniu nie mam siły się ruszyć. Cały czas ktoś z nas ma dietę co dodatkowo każe urozmaicać jadłospis. Zaczęłam się gubić i żeby nie zwariować, i zapanować nad wszystkim postanowiłam stworzyć blogowe cykle. Przymusiło mnie to poniekąd do systematycznego urozmaicania diety, do regularnego jedzenia ryb i zup, które do tj pory bardzo rzadko gościły na naszym stole.
faktem jest, ze niejednokrotnie gotuję przez to 3 obiady, bo Małżon nie lubi a np. Córcia czegoś nie może ale lubię spędzać czas w kuchni więc nie ma problemu.
A teraz o tym co kiedy. Zaczynam od wtorku bo najczęściej w poniedziałek mam zapełniana lodówkę.
Wtorek - ZUPA. Czemu we wtorek? po weekendowym objedzeniu lekka zupa daje żołądkowi wytchnienie. Najczęściej gotuje na wywarze warzywnym więc przeważnie jest bezmięsna.
Środa - RYBKI. Jest to dzień gdzie znowu zaczyna mi się chcieć mięsa. Jestem niewierząca więc bezmięsny piątek mnie nie dotyczy a jako, że Małżon ryb nie lubi to środek tygodnia, gdzie tata pracuje, jest idealny by właśnie wtedy zjeść kawał porządnej rybki. Jem ja i dzieci :)
Czwartek - SŁODKOŚCI. Ponieważ najczęściej ze środy i wtorku coś tam nam zostaje w garnkach dojadamy to w czwartek. Ewentualnie przygotowuję coś dla Małżona na piątek lub dla nas jeśli wiem, że tego dnia nie będę miała czasu gotować. Z drugiej strony od weekendowego pieczenia słodkości mija już sporo czasu. Nie kupujemy łakoci, staramy się jeść tylko domowe, no czasem coś czekoladowego czy herbatnikowego trafia do koszyka w sklepie ale rzadko. Chcemy po łasować więc w czwartek gdy Córcia jest w klubiku mam czas na wypiek. Często prosty, typu ciasteczka czy placek.
Piątek - jest bez przydziałowy, że tak powiem. To dzień kiedy na blogu mogę zamieścić wszystko to co poza cyklami. Dużo gotuję i piekę więc praktycznie codziennie mam coś nowego, pysznego do pokazania, i często to coś nie mieści się w żądnym cyklu. Często piątek to placki, kluski, często coś z warzyw lub drobiu.
Sobota - to nasz Dzień Pizzy! tak się utarło, że tego dnia pieczemy pizzę. Staram się wykorzystać do niej wszystko to co po całym tygodniu gotowania zalega w lodówce. No chyba, że mam przepis na coś wyjątkowego jak Coca czy pizza ze szparagami planowana na jutro. Najczęściej to też dzień bez posta, bo pizzą zazwyczaj jest podobna :) Spędzam go w dużej mierze przy tzw. garnkach. Piekę łakocie dogadzając wszystkim, pizzę właśnie oraz spędzam czas z rodziną.
Niedziela - ŚNIADANIE. To dla nas dzień leniwy, spokojny, piżamowy. Rano mam czas na przygotowanie wyjątkowego śniadanie, jako że zazwyczaj wcześnie wstaję. Bułeczki, chlebki, naleśniki czy placki... lubię dogadzać sobie i bliskim i jeść razem!!! Niedzielny obiad to przeważnie mięcho! Ostatnio królują wytwory z mięsa mielonego, z woła lub wieprza. Do tego młode warzywka, surówka... mniam!
Poniedziałek - ŁAKOCIE. Obiadowo dojadamy niedzielne smakołyki. To mój dzień bez gotowania i pieczenia. Chyba, że na szybko przyrządzam coś dla Małżona na wtorek. Kiedyś właśnie w poniedziałki ogarniałam po weekendowy sajgon ostatnio cenię sobie po prostu odpoczynek a sprzątam we wtorek gdy Syncio śpi a Córcia klubikuje. W poniedziałek mam też czas na przejrzenie książek i gazet w poszukiwaniu weny, inspiracji, przepisów na cały następny tydzień :) z kawką, kawałkiem sobotniego ciasta czy niedzielne bułki piszę tez posta o weekendowych łakociach.
A teraz słów kilka o tym co dzisiaj u mnie w garnkach :)
Dojadamy zupę porową z bobem oraz wczoraj przygotowanego z myślą o Małżonie, i o nas też, Indyka z pieczarkami, w sosie z białego wina. Jest to kolejny przepis z "Małej paryskiej kuchni" Rachel Kho. Danie nietrudne, smaczne, dość delikatne w smaku. W sam raz do makaronu czy ryżu. Przepis pojawi się na blogu wieczorową porą. Teraz wrzucam jedynie zdjęcie :)
Wszystkim dziękuję za uwagę i zapraszam na wieczorny post. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, bądź sugestie z chęcią odpowiem :)
Od dłuższego czasu jestem trochę uziemiona. Mieszkanie na prowincji i opieka nad dziećmi oraz bycie skazana na komunikację masową sprawiło, że Małżon przejął robienie zakupów. Owszem czasem jeździmy razem ale to głównie on po pracy jedzie do sklepu. Żeby nie wysyłać go na zakupy codziennie musiałam nauczyć się planowania. I tak, najczęściej w poniedziałek wymyślam potrawy na cały tydzień, mniej więcej wiem czy dane danie starczy na jeden czy na dwa obiady i tak planuje by nic się nie zmarnowało.
Cykle blogowe powstały ponieważ w pewnym momencie dość szybko zaczęła się poszerzać moja kulinarna biblioteczka a co za tym idzie zostałam przywalona inspiracjami, z książek i kupowanych namiętne gazet. Zaczęłam piec jak szalona, gotować do upadłego a nie było aż takich potrzeb więc część potraw się marnowała. Poza tym złapałam się na tym, że bywały tygodnie gdzie codziennie jedliśmy mięcho i po takim tygodniu nie mam siły się ruszyć. Cały czas ktoś z nas ma dietę co dodatkowo każe urozmaicać jadłospis. Zaczęłam się gubić i żeby nie zwariować, i zapanować nad wszystkim postanowiłam stworzyć blogowe cykle. Przymusiło mnie to poniekąd do systematycznego urozmaicania diety, do regularnego jedzenia ryb i zup, które do tj pory bardzo rzadko gościły na naszym stole.
faktem jest, ze niejednokrotnie gotuję przez to 3 obiady, bo Małżon nie lubi a np. Córcia czegoś nie może ale lubię spędzać czas w kuchni więc nie ma problemu.
A teraz o tym co kiedy. Zaczynam od wtorku bo najczęściej w poniedziałek mam zapełniana lodówkę.
Wtorek - ZUPA. Czemu we wtorek? po weekendowym objedzeniu lekka zupa daje żołądkowi wytchnienie. Najczęściej gotuje na wywarze warzywnym więc przeważnie jest bezmięsna.
Środa - RYBKI. Jest to dzień gdzie znowu zaczyna mi się chcieć mięsa. Jestem niewierząca więc bezmięsny piątek mnie nie dotyczy a jako, że Małżon ryb nie lubi to środek tygodnia, gdzie tata pracuje, jest idealny by właśnie wtedy zjeść kawał porządnej rybki. Jem ja i dzieci :)
Czwartek - SŁODKOŚCI. Ponieważ najczęściej ze środy i wtorku coś tam nam zostaje w garnkach dojadamy to w czwartek. Ewentualnie przygotowuję coś dla Małżona na piątek lub dla nas jeśli wiem, że tego dnia nie będę miała czasu gotować. Z drugiej strony od weekendowego pieczenia słodkości mija już sporo czasu. Nie kupujemy łakoci, staramy się jeść tylko domowe, no czasem coś czekoladowego czy herbatnikowego trafia do koszyka w sklepie ale rzadko. Chcemy po łasować więc w czwartek gdy Córcia jest w klubiku mam czas na wypiek. Często prosty, typu ciasteczka czy placek.
Piątek - jest bez przydziałowy, że tak powiem. To dzień kiedy na blogu mogę zamieścić wszystko to co poza cyklami. Dużo gotuję i piekę więc praktycznie codziennie mam coś nowego, pysznego do pokazania, i często to coś nie mieści się w żądnym cyklu. Często piątek to placki, kluski, często coś z warzyw lub drobiu.
Sobota - to nasz Dzień Pizzy! tak się utarło, że tego dnia pieczemy pizzę. Staram się wykorzystać do niej wszystko to co po całym tygodniu gotowania zalega w lodówce. No chyba, że mam przepis na coś wyjątkowego jak Coca czy pizza ze szparagami planowana na jutro. Najczęściej to też dzień bez posta, bo pizzą zazwyczaj jest podobna :) Spędzam go w dużej mierze przy tzw. garnkach. Piekę łakocie dogadzając wszystkim, pizzę właśnie oraz spędzam czas z rodziną.
Niedziela - ŚNIADANIE. To dla nas dzień leniwy, spokojny, piżamowy. Rano mam czas na przygotowanie wyjątkowego śniadanie, jako że zazwyczaj wcześnie wstaję. Bułeczki, chlebki, naleśniki czy placki... lubię dogadzać sobie i bliskim i jeść razem!!! Niedzielny obiad to przeważnie mięcho! Ostatnio królują wytwory z mięsa mielonego, z woła lub wieprza. Do tego młode warzywka, surówka... mniam!
Poniedziałek - ŁAKOCIE. Obiadowo dojadamy niedzielne smakołyki. To mój dzień bez gotowania i pieczenia. Chyba, że na szybko przyrządzam coś dla Małżona na wtorek. Kiedyś właśnie w poniedziałki ogarniałam po weekendowy sajgon ostatnio cenię sobie po prostu odpoczynek a sprzątam we wtorek gdy Syncio śpi a Córcia klubikuje. W poniedziałek mam też czas na przejrzenie książek i gazet w poszukiwaniu weny, inspiracji, przepisów na cały następny tydzień :) z kawką, kawałkiem sobotniego ciasta czy niedzielne bułki piszę tez posta o weekendowych łakociach.
A teraz słów kilka o tym co dzisiaj u mnie w garnkach :)
Dojadamy zupę porową z bobem oraz wczoraj przygotowanego z myślą o Małżonie, i o nas też, Indyka z pieczarkami, w sosie z białego wina. Jest to kolejny przepis z "Małej paryskiej kuchni" Rachel Kho. Danie nietrudne, smaczne, dość delikatne w smaku. W sam raz do makaronu czy ryżu. Przepis pojawi się na blogu wieczorową porą. Teraz wrzucam jedynie zdjęcie :)
Wszystkim dziękuję za uwagę i zapraszam na wieczorny post. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, bądź sugestie z chęcią odpowiem :)
Smakowity masz dzisiaj obiad!
OdpowiedzUsuńnależy Ci się medal,zwłaszcza za te "trzy obiady jednego dnia", buziaki Marianko
OdpowiedzUsuńdzięki :) buźka!
UsuńChylę czoła przed Twoją organizacją! U nas poszukiwanie niani trwa, więc staję się mistrzynią w 30 minutowych codziennych obiadach. Jedynie w weekend mogę odpocząć w kuchni trochę dłużej - mamy już dużą kolendrę w ogródku, więc na weekend będzie coś indyjskiego i drożdżówka z rabarbarem na niedzielne śniadanie :-)
OdpowiedzUsuńpiękne i smakowite plany! a moja organizacja to lata wprawy i konieczność :) przy alergiach dzieci nie mogę sobie pozwolić na obiady z paczki.
UsuńJeśli szukasz inspiracji na szybkie obiady polecam Jamiego Olivera "30 minut w kuchni" oraz "15 minuts meals".
Miłego weekendu.
30-minutewego Jamiego znam i często korzystam, ale 15-minutowy jakoś mi umknął... Dzięki za podpowiedź :-)
UsuńFajny tekst - i wszystko jasne :) A talerza ci zazdroszczę.
OdpowiedzUsuń:) talerz własnego wyrobu, a właściwie miseczka :) jedna z moich ulubionych :)
UsuńCieszę się, że tak się rozpisałaś - dzięki temu mogłam trochę lepiej Cię poznać.
OdpowiedzUsuńMnóstwo Twoich przepisów bardzo mi się podoba, ale na początek wydrukuję wszystkie z zupami i rybką :-)
Dobrego Dnia Pizzy życzę i oczywiście pięknego piżamowego niedzielnego ranka!
Ale reszty dnia również - żeby nie było :-)
dziekuję za tak miły komentarz :) przepisy polecam i miłego weekendu Ci życzę :)
UsuńZrobiłam ten wpis i pacnęłam się w czoło !
OdpowiedzUsuńWywiad z Wiewiórą - odkryłam. Lecę czytać. Pa.