Emocje sięgnęły zenitu i Szynka ze śliwkami w winie pieczona
Był to najbardziej emocjonujący czwartek w moim życiu, no może poza porodami ale one nie były w czwartek :)
Córcia ma za sobą pierwszy występ w przedstawieniu baletowym.
Była kotkiem w "Szeherezadzie" granej w warszawskim klubie Palladium. My, mamy,miałyśmy za zadanie przygotować pociechy, ubrać, umalować i poprowadzić na scenę. Wszystko trochę wydawało się chaotyczne ale podołałyśmy my i dzieci. Przebywanie wśród aktorów, tancerzy, muzyki było niesamowitym doświadczeniem nie tylko dla mojej Córci. Rytmy bollywoodzkie udzieliły się i mi, biodra same się poruszały, nogi tańczyć chciały (ach jak ja kocham tańczyć!!!!!!) a tancerze rzucali żartami i atmosfera była naprawdę fajna.
Największym wzruszeniem było dla mnie gdy Córcia z pozostałymi 3ma kotkami przyjmowała oklaski na końcu przedstawienia. Takie maluchy wśród 67miu dzieciaków!!! niestety nie można było kręcić filmów ani robić zdjęć :(
Małżon miał dzień wolny od pracy, słoneczko świeciło, było ciepło, warszawa tętniła życiem, humory dopisywały wszystkim więc wspólnie zrobiliśmy zakupy co rzadko się nam zdarza. Wróciliśmy do domu i postanowiłam przygotować świąteczny obiad dla całej rodziny.
Córcia ma za sobą pierwszy występ w przedstawieniu baletowym.
Była kotkiem w "Szeherezadzie" granej w warszawskim klubie Palladium. My, mamy,miałyśmy za zadanie przygotować pociechy, ubrać, umalować i poprowadzić na scenę. Wszystko trochę wydawało się chaotyczne ale podołałyśmy my i dzieci. Przebywanie wśród aktorów, tancerzy, muzyki było niesamowitym doświadczeniem nie tylko dla mojej Córci. Rytmy bollywoodzkie udzieliły się i mi, biodra same się poruszały, nogi tańczyć chciały (ach jak ja kocham tańczyć!!!!!!) a tancerze rzucali żartami i atmosfera była naprawdę fajna.
Największym wzruszeniem było dla mnie gdy Córcia z pozostałymi 3ma kotkami przyjmowała oklaski na końcu przedstawienia. Takie maluchy wśród 67miu dzieciaków!!! niestety nie można było kręcić filmów ani robić zdjęć :(
Małżon miał dzień wolny od pracy, słoneczko świeciło, było ciepło, warszawa tętniła życiem, humory dopisywały wszystkim więc wspólnie zrobiliśmy zakupy co rzadko się nam zdarza. Wróciliśmy do domu i postanowiłam przygotować świąteczny obiad dla całej rodziny.
W ostatnim, 4tym, numerze KUCHNI znalazłam przepis na szynkę pieczoną z suszonymi śliwkami i winem. Bardzo spodobało mi się zdjęcie, proste składniki, tylko nad dodatkiem wina się zastanawiałam... moje ostatnie mięsiwa z dodatkiem takowego niestety nie do końca spełniały moje oczekiwania. Tutaj zamiast czerwonego dodałam białe, bo takie miałam i z wielką obawą spróbowałam... okazało się, że alkohol idealnie wkomponowała się w aromat śliwek, czosnku i majeranku. Pieczyste polecam bardzo, szczególnie z młodymi ziemniaczkami i surówką.
1 kg szynki bez skóry i kości
sól, pieprz
łyżeczka majeranku
1 ząbek czosnku
oliwa
300 g suszonych śliwek
100 ml wina (czerwonego w oryginale u mnie białe półwytrawne)
2 łyżki sklarowanego masła
Mięso płuczemy w zimnej wodzie, osuszamy ręcznikiem i nacieramy pasta z czosnku, soli, pieprzu, majeranku i oliwy. Pozostawiamy w lodówce na ok 2 godziny.
Mięso wyjmujemy z lodówki, obsmażamy na rumiano na klarowanym maśle.
Zdejmujemy z patelni, nacinamy niezbyt głęboko i wkładamy w nacięcie połowę śliwek. Mięso nad owocami spinamy wykałaczkami. Układamy w naczyniu, podlewamy tłuszczem z pieczenia i odrobiną gorącej wody, przykrywamy. Pieczeń wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 160 st.C (z termoobiegiem).
Pieczemy 45 minut, zdejmujemy przykrywkę, polewamy co i rusz sosem, który wypłynął z mięsa piekąc kolejne 30 minut. Po tym czasie dolewamy wino i wkładamy pozostałe śliwki. Pieczemy kolejne 15 minut.
Pieczeń podajemy pokrojona w plastry z sosem i śliwkami z brytfanny.
Przypominam o łapaniu komentarza!!! już niecała setka dzieli was od nagrody!!! a jaki komentarz łapiemy??? możecie zgadywać TUTAJ!!!
i pamiętajcie o swoich mamach! jeśli lubią słodkości kliknijcie na poniższy obrazek :)
Wielkie gratulacje dla córci i mamy za występ Pamiętam występy moich dzieci w przedszkolu, serce rosło! A tu na Takiej! scenie. Mięsko super!
OdpowiedzUsuńdziekuję bardzo za milutkie słowa! a serce oj faktycznie rosło z każdym kroczkiem malucha na scenie :)
UsuńAle wyzwanie z tą szynką. Moja mama piecze schab, uwielbiam, szynka musi być mniam. Córcia musiała słodko wyglądać :)
OdpowiedzUsuńSzynka była wspaniała yo fakt a córcia... na fotkę zapraszam na FB :)
UsuńJeśli to smakuje tak rewelacyjnie jak wygląda - to istne niebo w gębie!!!
OdpowiedzUsuńMimo, że nie jestem fanem mięsa, to muszę powiedzieć, że tej szynki z przyjemnością bym spróbowała.
OdpowiedzUsuńCzytając rano takie posty normalnie slinka leci:) Lubię takie połączenia, wygląda pięknie. Gratulacje dla Maleństwa:) Oby więcej takich wystepów na dużej scenie:)
OdpowiedzUsuńSmakowity Zaułku, Ano i Yen dziękuje za ochy :)
UsuńA to dlatego była taka cisza blogowa! A już się bałam,że zaniemogłaś:) Gratulacje dla primabaleriny!
OdpowiedzUsuńTen schab na zdjęciu to porcja na osobę, czy do podziału? Jakoś nie mogę złapać wymiaru.
A my planujemy Malakoff:) ciekawe czy się uda?
Ziutek zrobił bułki, zapchałam i zamuliłam tyle zjadłam (dobre były).
A za chwilę oberzymy Życie od kuchni, to jakiś nowy program.
pa!
za gratulacje dziękujemy :)
Usuńa na zdjęciu szyneczka nie schab :) jest go ok 8000 g więc na 4 głodne osoby w sam raz :)
A Malakoff jestem ciekawa jak Wam wyjdzie :) Życie od kuchni... coś mi to mówi...
buziaki :)
Ja mamie zrobie czekoladki własnoręcznie :)
OdpowiedzUsuńJej, jakie to musi byc wspaniałe być mamą dumną z swej pociechy :))
oj mama na 1000% będzie dumna z Córci jak jej własnoręcznie wykonane czekoladki zafunduje :)
UsuńPiękna ta szynka - śliwki ładnie są ułożone na niej. U mnie też najczęściej schab ze śliwkami :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń