Gigantes Plaki czyli Weekend z Jamiem Oliverem uważam za otwarty!!!
Ktoś z Was nie lubi fasolki po bretońsku??? ja ją uwielbiam i Małżon też, i psiapsiółki moje również. Dlatego też bez wahania ugotowałam Gigantes Plaki z całej podanej przez Jamiego porcji. Przepis znalazłam w "Kulinarnych wyprawach Jamiego", w części greckiej.
Lubię inne spojrzenia na dania już w jakiś sposób mi znane. To danie bazuje na fasoli, takiej o większych ziarnach, i na pomidorach, a całości dopełnia słonawa feta. Dla mnie bardzo smaczna i sycąca potrawa. Tym samym chciałam Was zaprosić na Kulinarny Weekend z Jamiem Oliverem. Odwiedzimy Włochy, Grecję i Maroko.
500 g suszonej fasoli
oliwa
1 mała cebula, obrana i drobno posiekana
3 plasterki wędzonego boczku lub szynki
4 ząbki czosnku, pokrojone w plasterki
2 marchewki, obrane i pokrojone w plasterki
3 duże pomidory, obrane i pokrojone na duże kawałki
1 łyżka przecieru pomidorowego
2 liście laurowe
mały pęczek natki pietruszki
400 g krojonych pomidorów z puszki
łyżka czerwonego octu winnego
sól, pieprz, ew. oliwa EV do skropienia
feta do podania
Fasolę namaczamy na noc w dużej ilości wody. Rano odcedzamy ją, zalewamy znowu zimna wodą i gotujemy do miękkości ok godziny. W trakcie gotowania usuwamy pianę, która się wytworzy. Fasolke odcedzamy i odkładamy na bok.
W dużym garnku (nadającym się do zapiekania) rozgrzewamy oliwę. Powoli smażymy w nim cebulę z boczkiem. Uważamy by cebula nie zrumieniła się ale zmiękła. Dodajemy czosnek, smażymy minutę. Dorzucamy marchewki, pomidory z puszki i świeże, przecier, listki oraz natkę. Puszkę po pomidorach napełniamy wodą i dolewamy ją do garnka. Wlewamy ocet, doprawiamy solą i pieprzem. Mieszamy dokładnie i gotujemy na wolnym ogniu ok. 10 minut.
Dosalamy i pieprzymy, dokładamy do garnka fasolę. Mieszamy, przykrywamy i wkładamy do piekarnika nagrzanego do 180 st.C. Pieczemy ok godziny by fasola wchłonęła prawie cały płyn. Jeśli jest zbyt dużo płynu możemy dopiekać fasolkę jeszcze 20 minut bez przykrycia.
Podajemy posypane pokruszoną fetą, na zimno lub ciepło.
No jasnę że lubię ale przyznam też, że całkiem o niej zapomniałam, dzięki za przypomnienie :)
OdpowiedzUsuńpolecam się :)
UsuńJuż widzę, że to przepis dla mnie. :)))
OdpowiedzUsuńPamiętam jak w dzieciństwie jedliśmy fasolkę po bretońsku: ja wyjadałam głównie fasolkę, siostra sam sos, kiełbasa zostawała dla taty.
he he :) fasolka rządzi :)
UsuńBardzo konkretny weekend się zapowiada!
OdpowiedzUsuńMiłego.
eh, zjadłoby się ;)
OdpowiedzUsuń"Kulinarne wyprawy Jamiego" to moja ulubiona książka Pana Olivera. Przepis wygląda świetnie. Monsieur by się taką fasolką zajadał, że hej, bo uwielbia fasolę jak mało kto!
OdpowiedzUsuńZ serdecznymi pozdrowieniami,
E.
i ja lubię bardzo te książkę :) Małzonowi i mi bardzo smakowała ta wersja fasolki :) pozdrawiam cieplutko.
UsuńDroga M, szykuję sie do tego przepisu ale postanowiłam pójśc na skróty i wykorzystać fasolę z puszki(odpada moczenie i godzinne gotowanie).Poradź prosze jaki dodatek zaproponowąlabyś do tej fasolki?Chlebek,makaron,ryż???Bo jak dla mojego małżonka to samam fasolka byłaby za mało:)
OdpowiedzUsuń:) ja bym stawiała na chrupiąca bagietkę lub chleb :) miłego konsumowania :)
Usuńwyszło swietne:)co prawda ja az tak bardzo nie odparowałam płynu i nie dodałam boczku(bo wiadomo robie zawsze vege)ale na koniec dodałam wedzonej papryki w proszku i aromat zrobił sie przepiękny, do tego bułeczki własnej roboty no i dla męża grilowany kurczak:)oboje byliśmy zachwyceni:)kolejny raz nie zawiodłam się na Twojej propozycji no i J.O.
OdpowiedzUsuńhe he J.O. niezawodnym jest to prawda :) cieszę się, że moja propozycja przypadła Ci do gustu :)
UsuńO, ciekawa wariacja na temat fasoli po bretońsku. Wypróbuję, ale podobnie jak ABily bez boczku
OdpowiedzUsuńwypróbuj i daj znać jak smakowało :)
Usuń