Ciasto plastikowo ściereczkowe czyli hit dnia dzisiejszego
Dzień zaczął się ciężko bo o 4.47 i jak na razie nie miałam nawet chwili spokoju. Blondasy się kłócą o wszystko a i ja raczej humorem nie tryskam co im się udziela.
Wszystko to za sprawą kilku incydentów jakie miały dziś miejsce. Po pierwsze Małżon nie złożył mi życzeń imieninowych (okazało się, ze nie zapomniał i chciał to zrobić po powrocie do domu z pracy) więc było mi przykro. Nie wyspałam się i każde jęczenie Blondyneczki mnie doprowadzało do pasji... Na pocieszenie chciałam upiec muffiny czekoladowe z bananem... Wszystko szło gładko do momentu gdy chciałam włożyć blaszkę do piekarnika.
Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam w nim rozpływające się miski plastikowe ze ściereczkami do zabawy mojej córci w środku. No tak! przecież trzy dni temu piekła ciasto drożdżowe! szkoda tylko, że ta myśl przyszła mi do głowy już po nagrzaniu się piekarnika... Zdenerwowałam się potrójnie gdy dzieci chciały zobaczyć co się stało i niemalże wchodziły do piekarnika. Trochę też pokrzyczałam gdy Blondas płci żeńskiej zaczął histerie z powodu tych nieszczęsnych ścierek. Jakoś sobie poradziłam wynosząc plastikowe cosie do wanny nad blaszkami do pieczenia bo ciekły. Niestety mam teraz środek piekarnika do czyszczenia (patrz skrobania) a kratkę metalową, na której stawiałam blaszki, do wywalenia bo scaliła się z pomarańczowa miską.
Muffiny upiekłam u Blond Psiapsiuliny i tam też spędziliśmy kilka godzin gdy wietrzyło się mieszkanie.
Wiem teraz jedno, nie należy pozwalać dzieciom piec ciast na niby w prawdziwym piekarniku bo może się niestety okazać, że choć się wiedziało to to z głowy wyleciało i powstaje KLOPS zdecydowanie nie obiadowy.
Wszystko to za sprawą kilku incydentów jakie miały dziś miejsce. Po pierwsze Małżon nie złożył mi życzeń imieninowych (okazało się, ze nie zapomniał i chciał to zrobić po powrocie do domu z pracy) więc było mi przykro. Nie wyspałam się i każde jęczenie Blondyneczki mnie doprowadzało do pasji... Na pocieszenie chciałam upiec muffiny czekoladowe z bananem... Wszystko szło gładko do momentu gdy chciałam włożyć blaszkę do piekarnika.
Jakież było moje zdziwienie gdy zobaczyłam w nim rozpływające się miski plastikowe ze ściereczkami do zabawy mojej córci w środku. No tak! przecież trzy dni temu piekła ciasto drożdżowe! szkoda tylko, że ta myśl przyszła mi do głowy już po nagrzaniu się piekarnika... Zdenerwowałam się potrójnie gdy dzieci chciały zobaczyć co się stało i niemalże wchodziły do piekarnika. Trochę też pokrzyczałam gdy Blondas płci żeńskiej zaczął histerie z powodu tych nieszczęsnych ścierek. Jakoś sobie poradziłam wynosząc plastikowe cosie do wanny nad blaszkami do pieczenia bo ciekły. Niestety mam teraz środek piekarnika do czyszczenia (patrz skrobania) a kratkę metalową, na której stawiałam blaszki, do wywalenia bo scaliła się z pomarańczowa miską.
Muffiny upiekłam u Blond Psiapsiuliny i tam też spędziliśmy kilka godzin gdy wietrzyło się mieszkanie.
Wiem teraz jedno, nie należy pozwalać dzieciom piec ciast na niby w prawdziwym piekarniku bo może się niestety okazać, że choć się wiedziało to to z głowy wyleciało i powstaje KLOPS zdecydowanie nie obiadowy.
Komentarze
Prześlij komentarz
Za wszystkie słówka od Was dziękuję :) a za weryfikacje przepraszam, spamerzy nie dają mi żyć :(